fot. East News
Po wyborach prezydenckich
do Sądu Najwyższego wpłynęło prawie 6 tysięcy protestów
. Wyborcy skarżyli się na niedostarczenie pakietów wyborczych oraz problemy z dopisaniem się do spisu wyborców.
Największa część, bo aż
2/3 dotyczyło stronniczość TVP
w relacjonowaniu kampanii wyborczej i przedstawianiu kandydatów. Martyna Łuczak z Zespołu Prasowego SN poinformowała, że
4086 protestów wyborczych ws. stronniczości TVP Sąd Najwyższy nie nadał biegu
. Protesty miały nie spełniać wymogów formalnych.
Wyborcy składający protest w tej sprawie mieli
nie wskazać, jaki związek miałby istnieć między niewłaściwą realizacją misji przez telewizję publiczną a naruszeniem kodeksu wyborczego
.
Według przedstawicieli Sądu Najwyższego wyborcy powinni udowodnić, w jaki sposób konkretne przepisy Kodeksu Wyborczego:
"Ogólne zarzuty o hipotetycznym zachowaniu się milionów wyborców i o dokonanych przez nich wyborach nie mogą być same z siebie, w ramach demokratycznego państwa prawnego, traktowane jako zarzut naruszenia norm Kodeksu wyborczego lub popełniania przestępstwa mającego wpływ na wynik wyborów" - napisano na stronie Sądu Najwyższego.
Dotychczas Sąd Najwyższy zapoznał się z
4941 protestów
, z czego zarzuty
56 uznał za zasadne
. Jednak w opinii SN nie wpłynęły one na wynik wyborów. Decyzja o stwierdzeniu ważności wyborów ma zostać ogłoszona w poniedziałek.