Podczas miesięcznicy smoleńskiej w lutym doszło do incydentu z udziałem Jarosława Kaczyńskiego pod Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku. Prezes PiS zerwał trzymany przez protestujących baner z napisem "Kłamstwo smoleńskie", wdał się też w szarpaninę z przeciwnikami obchodów, którzy pytali "gdzie jest wrak?".
Tym razem Prawo i Sprawiedliwość zaangażowała siły porządkowe do obstawienia pl. Piłsudskiego w Warszawie, żeby odgrodzić demonstrantów. Jednak aktywista Zbigniew Komosa
złożył wieniec
przed pomnikiem jeszcze przed uroczystościami. Dołączył do niego tabliczkę z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".
W przepychance uczestniczyli również inni politycy: Marek Suski, Antoni Macierewicz, Ryszard Czarnecki czy Mariusz Kamiński. W pewnym momencie przeciwnicy
przyparli prezesa PiS do pomnika
. Wtedy do akcji wkroczyła policja.
W końcu politycy PiS odpuścili, a wieniec pozostał na swoim miejscu.
- Dzisiaj przed pomnikiem było dużo emocji, natomiast pomimo tych emocji, było bezpiecznie. Pojedyncze osoby zostały przez policję wylegitymowane tam na miejscu, natomiast nikt nie został zatrzymany - skomentowała kom. Małgorzata Wersocka z Komendy Stołecznej Policji w rozmowie z Onetem.
Podobna sytuacja miała miejsce w październiku zeszłego roku. Wówczas Kaczyńskiego sprowokował taki sam wieniec złożony przez Komosę. Polityk zniszczył tabliczkę z napisem, a aktywiści krzyczeli, że Kaczyński popełnia przestępstwo.