W czwartek o godzinie 20:00 wystartował zapowiadany od kilku miesięcy przez Krzysztofa Stanowskiego
Kanał Zero
. Jako pierwsza została wyemitowana rozmowa z pomysłodawcą projektu, który przedstawił w niej jak m.in. będzie wyglądała ramówka. Stanowski ujawnił wówczas, że w piątek na kanale pojawi się rozmowa z prezydentem Andrzejem Dudą.
Wywiad początkowo miał być przeprowadzony na żywo, jednak z powodu kłopotów technicznych został on nagrany. Stanowski jednak zapewniał, że nie został on w żaden sposób pocięty.
Wczoraj po godzinie 21:00 rozmowa z prezydentem Dudą faktycznie pojawiła się na Kanale Zero. Krzysztofowi Stanowskiemu towarzyszył redaktor Robert Mazurek.
Rozmowa rozpoczęła się dość nietypowo. Dziennikarze zapytali prezydenta, jak to się stało, że
wywiad z prezydentem jest "obciążeniem wizerunkowym"
. Widzowie twierdzą, że w ten sposób Kanał Zero będzie miał "przypiętą łatkę":
- Panie prezydencie, na początek muszę powiedzieć, że mam trochę do pana pretensje. Mam pretensje polegające na tym, że my się musimy tłumaczyć z tego wywiadu. Doszło do takiej atmosfery w Polsce, wewnętrznych podziałów. I trochę pan, pana obóz, obóz przeciwny - wszyscy są za to wspólnie odpowiedzialni, że dzisiaj wywiad z prezydentem RP, który powinien być wielkim "wow", jest obciążeniem wizerunkowym. Ludzie mówią "po co, dlaczego, będziecie mieli łatkę przypiętą" - wskazał na początku Stanowski.
- "Ten człowiek przyjmował w Pałacu skazanych przestępców i wy tam idziecie". To są te komentarze - dodał Mazurek.
- Od czego mam zacząć? - zapytał prezydent.
- Od wytłumaczenia tak zupełnie poważnie, że jak to jest, że po prawie 9 latach prezydentury, żyjemy w kraju, w którym nie można rozmawiać z głową państwa. Kto jest za to współodpowiedzialny, jeśli nie prezydent? - dopytał Robert Mazurek.
Andrzej Duda próbował wytłumaczyć, że problem jest bardziej złożony, niż się wydaje:
-
Na pewno prezydent w jakimś stopniu jest też, za to odpowiedzialny
, ja nie mówię, że ja nie jestem odpowiedzialny w żadnym stopniu czy moi poprzednicy. Ale żeby tak trochę usprawiedliwić polską scenę polityczną, również media też są za to odpowiedzialne. Kiedy spojrzymy dalej, np. na USA, to wiem, że to ciśnienie i trudna wewnętrzna sytuacja, mogą być jeszcze znacznie większe - wskazał prezydent.
- Co nie oznacza, że osobiście nad tym nie ubolewam. Chciałbym, żeby sytuacja w Polsce była spokojniejsza. Zwłaszcza teraz, kiedy mamy tak poważne niepokoje za granicą - dodał polityk.
Prezydent został zapytany także o sprawę mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i odsyłanie wszystkich ustaw przegłosowanych przez Sejm do Trybunału Konstytucyjnego, które może spowodować paraliż Sejmu:
- Mamy bardzo poważny konflikt prawny wokół kwestii mandatów panów posłów Kamińskiego i Wąsika, gdzie są zdecydowanie dwa różne stanowiska. (…) Nie mam żadnych wątpliwości, że jest tylko jeden podmiot w Polsce, który jest w stanie rozstrzygnąć ten problem konstytucyjny, jeśli chodzi o przyjęte ustawy i jest to Trybunał Konstytucyjny - mówił prezydent.
Duda odniósł się także do swojej
relacji z Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim
. Liderów konkurujących ze sobą obozów nazwał
"panami życia i śmierci swoich formacji"
:
- To liderzy dwóch wielkich ugrupowań, którzy od wielu lat toczą ze sobą bardzo zażarty spór. Ci panowie stoją na czele dwóch dużych partii czy nawet obozów. Mają w swoich rękach listy wyborcze. Ich wszystkie polecenia są wykonywane. Można więc powiedzieć, że w ramach ich ugrupowań to jest de facto władza autorytarna, dyktatorska - stwierdził.
W dalszej części prezydent nawiązał, że zarówno Donald Tusk jak i Jarosław Kaczyński startowali w wyborach prezydenckich i im się nie udało, a on wygrał dwukrotnie. Zauważył, że być może przez to nie darzą go sympatią:
- Obu panom się to nie udało. Ja ubiegałem się o urząd prezydenta RP dwukrotnie, za każdym razem zakończyło się to moim zwycięstwem. Jestem drugą kadencję prezydentem. Czy sądzicie panowie, że na tej pozycji, na której to prezydent jednoosobowo podejmuje wszystkie decyzje i nikt nie ma na to wpływu,
sądzicie, że panowie mnie lubią? Myślę, że nie
- oznajmił.
W nawiązaniu do wyborów prezydenckich
Krzysztof Stanowski
postanowił zdradzić, że on również
ma zamiar ubiegać się o fotel prezydenta
w wyborach w 2025 roku. Zapytał prezydenta Dudę, czy mu to doradza:
- Panie prezydencie, nie jest tajemnicą dla moich widzów, że mam pewne plany: chciałbym zobaczyć, jak wygląda kampania prezydencka od środka, mam zamiar nagrywać na ten temat różnego rodzaju vlogi, chciałbym, żeby kamera za mną podążała. Chciałbym zobaczyć, jak to jest być kandydatem na prezydenta, a nie da się tego zrobić inaczej, niż startując w wyborach na prezydenta. W związku, z czym zamierzam to zrobić. Nie chcę wygrać - zaznaczył Stanowski.
-
Doradzam, jeżeli jest poważna grupa ludzi, która chce, by był pan kandydatem na prezydenta
. Proszę zwrócić uwagę na jedną kwestię - dzisiaj mocne wejście do polskiej polityki właściwie następuje wyłącznie poprzez wybory prezydenckie. Proszę popatrzeć na Pawła Kukiza, Szymona Hołownię. Jaka była ich droga do polityki? Poprzez wybory prezydenckie. Zaistnienie w wyborach prezydenckich, w debatach, pokazanie się w tej wąskiej grupie, gdy cała uwaga opinii publicznej koncentruje się na tym wydarzeniu [...] to daje strasznego kopa, jeśli chodzi o popularność, rozpoznawalność - powiedział Duda.
Na te słowa natychmiast
zareagował Marcin Najman
, który zapowiedział, że on też wystartuje: