Mateusz Morawiecki
w ostatnim odcinku swojego podcastu broni Polskiego Ładu, którego rozwiązania weszły w życie 1 stycznia. Skarży się na niezrozumienie posłów opozycji, mówi też o
"ataku" na Polski Ład
w liberalnych mediach.
- Polski Ład to spójna i kompleksowa wizja nowoczesnego i sprawiedliwego państwa - zapewnia premier, dodając, że wraz z tarczą antyinflacyjną program ma jeden cel - zapewnić bezpieczeństwo i szansę na rozwój milionów polskich rodzin.
- Niektórzy posłowie opozycji zachowują się tak jakby bezrefleksyjną krytykę Polskiego Ładu wpisali sobie do listy postanowień noworocznych - podkreśla.
Dalej mówi, że spotkał się z
"niesłychanym atakiem"
ze strony elit, w tym "polityków, dziennikarzy i celebrytów".
- Oburzone są przede wszystkim
oderwane od rzeczywistości elity finansowe, elity wielkomiejskie
, które nie rozumieją potrzeb normalnych ludzi. "Dla oderwanych, odklejonych od życia części elit, po prostu nie istnieją Polacy, którzy zarabiają poniżej 12, czy 13 tys. zł i może nawet nigdy nie istnieli. Liczyło się tylko tzw. górne 10 procent. Liczyli się mieszkańcy wielkomiejskich elit, ludzie bogatsi, bywalcy modnych miejsc, celebryci - tłumaczy Morawiecki.
W jego opinii program krytykuje tylko kilka procent najlepiej zarabiających, a to jest "głos skrajnej mniejszości".
Według Morawieckiego Polski Ład to test,
na ile społeczeństwo przez 30 lat dojrzało do wolnej Polski
.
- Przypomnijmy sobie lata dziewięćdziesiąte. Dziurawe drogi, odpadające kafelki w szpitalach, głodowe emerytury, pospolita bandyterka na ulicach. Ja to doskonale pamiętam. Czy któryś z przedsiębiorców tęskni do czasów, w których policja nie miała pieniędzy, a do restauracji co miesiąc zaglądali mafiozi po haracz? Czy ktoś tęskni do czasów, w których idąc do szpitala na operację trzeba było uzbroić się we własne strzykawki i kopertę? Nie sądzę.
- Jeśli [Polski Ład] jest atakowany, to jest to dowód na to, że
mentalnie tkwimy w latach dziewięćdziesiątych
. Elity finansowe krytykują Polski Ład tylko dlatego, że będą musiały dołożyć do budżetu kilkadziesiąt - a przypadku tych lepiej zarabiających - czasem kilkaset złotych, niekiedy jeszcze więcej. To koronny dowód na to, że mamy w Polsce głęboki kryzys myślenia wspólnotowego.