Po ponad ośmiu miesiącach przerwy
Kamil Durczok
wrócił wczoraj wieczorem na Twittera. W serii wpisów i odpowiedzi
przyznaje się do choroby alkoholowej
i
przeprasza za wypadek, który spowodował po pijaku
.
"Wróciłem. Polityka trzymania mordy na kłódkę, tylko dlatego, że ktoś w prokuraturze, wysoko, w samej Warszawie, może mi utrudnić życie, to durna polityka. Dzień dobry Kochani. Dostaniecie to, co jestem Wam winien. Dostaniecie prawdę. Dzięki, że jesteście" - pisze Durczok.
Pod wpisem pojawiło się wiele komentarzy. Durczok odpowiadał szczególnie tym, którzy wypominają mu jazdę po pijaku.
"
Byłem nawalony jak świnia.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, czym jest choroba alkoholowa. Bogu dzięki, nikogo nie zabiłem. Ja z tą traumą będę żył do końca".
"Tylko ja jestem winien temu co stało. Karygodna, dramatyczna zbrodnia.
Pijany baran za kierownicą. Czego jeszcze chce chłopie? Mam się samospalić????
Nie, mam dziecko. Nie zrobię tego" - pisze.
W lipcu Durczok spowodował wypadek na autostradzie A1. Miał
2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu
. Z ustaleń mediów wynika, że pijany Durczok dojechał do Piotrkowa Trybunalskiego nie z Warszawy a znad morza. Dzień wcześniej bawił się we Władysławowie w restauracji swojego brata. Oznacza to, że zanim doszło do wypadku,
przejechał 370 kilometrów
.
Durczok usłyszał zarzuty prowadzenia pod wpływem alkoholu i spowodowania zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym. Grozi mu do
12 lat więzienia
.