fot. East News
Jak podaje
Fakt
,
Przemysław Czarnek
podróżował z Lublina do Warszawy
służbową limuzyną, która jechała z prędkością 180 km/h
. Tym samym przekroczono dopuszczalną prędkość o kilkadziesiąt kilometrów.
Minister edukacji i nauki udał się do Lublina, gdzie wygłodził wykłady, odwiedził Wojskową Komendę Uzupełnień, a także udał się do swojego biura poselskiego. Podczas swojej wizyty w stolicy województwa poruszał się pojazdem marki Renault.
Do Warszawy minister wracał już mercedesem, który miał należeć do Służby Ochrony Państwa w 2017 roku. Redakcja
Faktu
ustaliła, że
samochód pokonał trasę w 90 minut
, choć zwykle taka podróż trwa ponad 2 godziny.
Dziennikarze zapytali Czarnka oraz SOP, czy i na jakiej podstawie minister korzysta z ochrony - niestety nie otrzymali odpowiedzi.
Przypomnijmy, że w czerwcu zeszłego roku politycy PiS-u urządzili sobie coś w rodzaju wyścigów.
Jacek Sasin jechał rządową limuzyną
na sygnale, a
Marek Suski
pędził za nią swoim Volkswagenem Passatem. Jak zeznają świadkowie, kierowcy musieli ustąpić pojazdom w strachu o własne bezpieczeństwo: