Wczoraj wieczorem w Tbilisi odbył się
kolejny antyrządowy protest.
Jego uczestnicy
domagają się powtórzenia wyborów parlamentarnych
z 31 października, nie uznając zwycięstwa partii
Gruzińskie Marzenie.
Pod parlamentem
w stolicy Gruzji zebrał się kilkutysięczny tłum
. Na miejscu byli m.in. przedstawiciele partii opozycyjnej. Według relacji dziennikarzy, protest przebiegał pokojowo, doszło jednak do zamieszek z policją, która rozganiała tłum za pomocą
armatek wodnych
.
Protestujący żądają nie tylko nowych wyborów, ale również
dymisji komendanta głównego gruzińskiej policji i szefa Centralnej Komisji Wyborczej
oraz zwolnienia z aresztu trzech osób uznanych za więźniów politycznych.
W wyborach 31 października wygrała rządząca od 8 lat partia Gruzińskie Marzenie założona przez miliardera
Bidzinę Iwaniszwilego.
To
najbogatszy człowiek w kraju, który wzbogacił się na interesach w Rosji.
Partie opozycyjne zarzucają mu liczne powiązania z Kremlem i krytykują za sterowanie rządem z "tylnego siedzenia". Formalnie Iwanszwili od 2015 roku nie sprawuje żadnej formalnej funkcji w rządzie.
Gruzińskie Marzenie otrzymało 48% głosów, co pozwoli na utworzenie samodzielnego rządu. 27% otrzymał
Zjednoczony Ruch Narodowy
założony przez przebywającego na emigracji na Ukrainie byłego prezydenta
Micheila Saakaszwilego
. Główna partia opozycyjna zapowiada kolejne protesty i
bojkot nowego parlamentu
. Uważa, że wybory, które w tym roku zostały przeprowadzone w nowej ordynacji, zostały sfałszowane.
Międzynarodowi obserwatorzy z OBWE w wydanym komunikacie zaznaczają, że wybory przebiegły "w warunkach konkurencyjnych", jednak zaobserwowano "nacisk i presję na wyborców" oraz "zacieranie się granicy pomiędzy partią rządzącą a państwem", co
"zmniejsza zaufanie społeczne do niektórych aspektów procesu wyborczego".
Przypomnijmy, że opozycja nie zgadzała się również z wynikiem wyborów prezydenckich, w których wygrała popierana przez partię rządzącą
Salome Zurabiszwili.