Październikowy numer magazynu
Vogue
Polska
poświęcony tożsamości ukazał się z dwoma okładkami. Na jednej znalazła się Dorota Masłowska, na drugiej -
Mata
. To pierwsza okładka polskiej edycji
Vogue'a
, na której solo pojawił się mężczyzna. Wybór redakcji wzbudził jednak pewne kontrowersje i podzielił czytelników magazynu, a pod postem magazynu na Instagramie pojawiło się wiele krytycznych komentarzy.
Raper nie zdecydował się jednak na tradycyjny okładkowy wywiad. Zamiast tego
Vogue
opublikował jego
"manifest"
, w którym raper pisze o swojej twórczości, wierze w Boga i polityce.
"Pamiętam dobrze pierwszy raz, kiedy poczułem, że jestem bogiem" - zaczyna swój manifest.
Mata stwierdza między innymi, że to
dzięki niemu i słynnym wersom z
Patoreakcji
Jacek Kurski stracił stanowisko
.
"Kilka milionów ludzi przez parę miesięcy powtarza negatywnie naelektryzowane w stronę prezesa publicznej telewizji, a potem on traci pracę, to znaczy, że nasza wspólna manifestacja energetyczna się powiodła. Dziękuję" - pisze.
Mata pisze też o swojej
potrzebie bycia lubianym
, którą czuł już w podstawówce oraz o fascynacji narodowcami.
"Instynktownie chciałem być lubiany i popularny, ale racjonalnie nie wiedziałem jeszcze wtedy, że to równa się władzy. (...) Pierwszy raz na przewodniczącego kandydowałem chyba w drugiej klasie podstawówki - przegrałem. Próbowałem co roku, tak jak jeden z moich pierwszych idoli - J
anusz Korwin-Mikke
" - pisze Mata.
"W piosence Tango nawijam , że wszyscy zaczęliśmy jako korwiniści albo komuniści - ja należałem do pierwszej grupy, ale - jak wielu - jedynie do 14. roku życia. Był to czas, kiedy zadawałem się głównie z narodowcami, chodziliśmy razem na marsze niepodległości i myśleliśmy wtedy, że to definicja patriotyzmu. Z tamtych czasów została mi jedynie niechęć do środowisk KOD-owskich (bo chyba ogólnie cała ta fascynacja prawicowymi ugrupowaniami wynikała z potrzeby buntu wobec mojego ojca), wspomniany wcześniej patriotyzm oraz nieskończona wiara w siebie".
Raper pisze też o swoim
podejściu do Kościoła
.
"Przez potrzebę buntu moja wiara została poddana największej próbie w katolickiej podstawówce. (...) Przez potrzebę buntu (i muzykę) odwróciłem się od Kościoła, bo kiedy byłem w zaawansowanym stadium medytacji, naj***ny organista zagrał źle dopasowany utwór i zabił mój vibe. Wyszedłem wtedy stamtąd i obiecałem sobie, że już nigdy nie wrócę, bo zrozumiałem, że instytucja jest przeciwieństwem wiary. Pisząc piosenkę
Żółte flamastry i grube katechetki
, miałem wrażenie, że jaram jointa z Bogiem. Kiedy dziś gram ją w miastach, w których duży odsetek mieszkańców to katolicy, ludzie tracą przytomność i jestem świadkiem sytuacji, które jako dziecko widziałem w kościele na mszach, podczas których wzywano Ducha Świętego".
Mata odnosi się również do swoich
zapowiedzi dotyczących prezydentury
. Przyznaje, że nie wiedział, jak ludzie na to zareagują, ale teraz otrzymuje wiele głosów poparcia.
"Póki co, mam 22 lata i powiem to otwarcie: nie chcę być prezydentem, żeby wszystkim w Polsce żyło się lepiej.
Chcę być prezydentem, żeby mnie się żyło lepiej
. Wszystkie te leśne dziadki myślą dokładnie tak samo, ale nigdy nie będą potrafili tego przyznać".
"Chcę być osobą bardzo publiczną. W 2040 chciałbym patrzeć na świat bardziej altruistycznie, pewnie i tak to się zmieni, kiedy zacznę myśleć o dzieciach, ale póki co, zostałem wciągnięty do gry politycznej z imienia i z ksywki - będąc jeszcze nastolatkiem. Mój konflikt z władzą postrzegam jako hiphopowy beef. Nie walczę tu za całą Polskę, to moje osobiste zatargi z władzą, dlatego proszę nie utożsamiać mnie z żadną opcją polityczną".