W
Hong Kongu
od czerwca nieprzerwanie
trwają protesty
. Z tygodnia na tydzień starcia stają się
coraz brutalniejsze
. W ten weekend doszło do podpalenia mężczyzny. Łatwopalną cieczą został oblany zwolennik chińskich rządów i przeciwnik protestów.
Oprócz tego w poniedziałek
policja postrzeliła kolejnego z demonstrantów,
co jeszcze bardziej
zaogniło sytuację.
21-latek, którego postrzelili funkcjonariusze miał nie być uzbrojony, jednak według relacji policjantów próbował zabrać im pistolet.
Wczoraj starcia pomiędzy demonstrantami a policją trwały do późnych godzin nocnych.
Jednym z miejsc, gdzie doszło do zaognienia sytuacji był most w okolicy kampusu Uniwersytetu Chińskiego.
Kampus uniwersytetu zamienił się w pole bitwy
po tym, jak policja zdecydowała się wejść na jego teren.
Demonstranci
rzucali
koktajle Mołotowa i fragmenty kostek chodnikowych
, a
policja
użyła
gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych.
Oprócz tego demonstranci
strzelali do służb z łuku płonącymi strzałami.
Wiadomo, że jeden z policjantów został postrzelony w stopę flarą sygnalizacyjną.
Rzecznik policji Tse Chun-Chung podczas konferencji prasowej stwierdził, że uczelnia mogła służyć za fabrykę broni. Dodał, że wejście funkcjonariuszy na kampus było spowodowane próbą powstrzymania protestujących rzucających różnego rodzaju przedmioty z mostu na przebiegające pod nim tory kolejowe i drogę, po której jeździły auta.
-
Zamiarem uczestników zamieszek było doprowadzenie Hong Kongu do całkowitego załamania.
Żadna wymówka, żadne motywy polityczne nie mogą usprawiedliwić tego szaleństwa - powiedział rzecznik policji.
Według policyjnych statystyk od czerwca w związku z protestami w Hong Kongu
zatrzymano już ponad 4 tysiące osób, z czego prawie 40 procent stanowią uczniowie i studenci.