Palestyna: szpital odmawia ewakuacji, armia izraelska już wjechała na jego teren i jest gotowa do ataku

Siły Obronne Izraela (IDF) nakazały

ze względu na prowadzoną operację przeciwko Hamasowi. Dyrektor placówki Munir Al-Bursh tłumaczył w rozmowie z BBC, że Izrael wyznaczył im 30 minut na opuszczenie budynku. Dlatego lekarze i personel medyczny szpitala Al-Shifa odmówili przeprowadzenia ewakuacji. 

- Widzimy, jak kierują działa czołgów w stronę szpitala. Nie jesteśmy pewni, czy żołnierze są już wewnątrz szpitala, ale na pewno są na terenie kompleksu z czołgami - relacjonował w rozmowie z BBC Khader Al Za'anoun, reporter palestyńskiej agencji prasowej Wafa.

Choć w szpitalu przebywają setki pracowników, pacjentów oraz tysiące cywili, którzy szukali schronienia przed atakami Izraela, na dziedzińcu i tak doszło do strzałów. 

- Pacjenci umrą po drodze. Jeśli my ich zostawimy, umrą tutaj. Mówimy o

- dodał Al-Bursh.

Izrael twierdzi, że Hamas kontroluje Al-Shifa i zbudował w nim swoje centrum dowodzenia. Takie informacje podały Biały Dom i Pentagon, powołując się na dane wywiadowcze. Według ich informacji organizacja przechowuje w placówce broń. Władze szpitala stanowczo zaprzeczają tej teorii.

- Poproszono nas, abyśmy trzymali się z dala od okien i balkonów. Słychać pojazdy opancerzone, są bardzo blisko wejścia do kompleksu - wyjaśnił lekarz Khaled Abu Samra. 

Palestyńskie ministerstwo zdrowia oświadczyło, że IDF ponoszą całkowitą odpowiedzialność za życie personelu medycznego szpitala oraz leczonych pacjentów czy osób, które uciekły z innych części Strefy Gazy. 

"Milczenie ONZ i zdrada wielu krajów i reżimów nie powstrzyma naszego narodu palestyńskiego od pozostania na naszej ziemi i trzymania się słusznych praw narodowych" - oświadczył Hamas. 

Światowa Organizacja Zdrowia potwierdziła, że w budynkach Al-Shifa jest

. Choć IDF podaje, że Palestyńczycy mogą wydostać się ze szpitala przez wschodnie wyjście, w praktyce

, kto próbuje uciec. 

- Przed główną bramą znajduje się wiele ciał, są też ranni pacjenci, których nie możemy wnieść do środka. Kiedy wysłaliśmy karetkę, aby przywiozła pacjentów, kilka metrów dalej została zaatakowana. Wokół szpitala są ranni, którzy szukają pomocy medycznej, a my nie możemy ich wprowadzić do środka. Jest też snajper, który zaatakował pacjentów. Mają rany postrzałowe, operowaliśmy trzech z nich. Sytuacja jest bardzo zła, wręcz nieludzka. To zamknięty obszar, nikt o nas nie wie. Nie mamy połączenia z internetem - podkreślił pracownik Lekarzy bez Granic, który jest na miejscu.

Zobacz też: