Czy chcemy tego czy nie,
k-pop
czyli koreańska odmiana popu, wdziera się w nasze życie. I nawet ci, którzy omijają kulturę popularną szerokim łukiem, nie mogą nie zauważyć istnienia tego zjawiska i coraz większego wpływu fanów koreańskiego popu na naszą rzeczywistość.
Fangirling
nie jest oczywiście nowym zjawiskiem. Były
belieberki
, następnie
directionerki,
a teraz są to
k-poperki
. Oczywiście samo zjawisko jest dużo starsze I gdyby tylko w latach 60. istniał Twitter, to na pewno byłby zaspamowany hashtagami z The Beatles i The Rolling Stones.
Jednak sam k-pop budzi skrajnie uczucia. Korea jest wciąż dla Europejczyków i Amerykanów dosyć egzotycznym i obcym kulturowo krajem. Wśród młodzieży, fanki k-popu mają opinię irytujących, a sama muzyka również jest na tyle specyficzna, że ciężko jej się przebić do mainstreamu. Chodzi tu o masową publiczność i stacje radiowe pokroju Zetki.
To się jednak zmienia.
Już w roku 2012 roku światową furorę zrobił PSY ze swoim GANGNAM STYLE
(tak, to też k-pop).
Dziś klip na YouTube ma już
3,6 miliarda wyświetleń
. Był pierwszym w historii, który przebił barierę miliarda.
Dowodem na to, że k-pop coraz odważniej poczyna sobie na światowej scenie, jest współpraca
Lady Gagi
z żeńską grupą
BLACKPINK
. Gaga zaprosiła dziewczyny na swój ostatni album:
Wcześniej piosenkę z najpopularniejszą męską grupą
BTS
nagrała amerykańskie wokalistka
Halsey
:
Nie ma się co dziwić. Koreańska muzyka popularna to prężnie działająca fabryka, za którą stoją ogromne pieniądze. Machina dużo bardziej bezwzględna niż zachodnie wytwórnie.
O Ile najbardziej znane wytwórnie takie jak
Sony Music Entertainment
są oskarżane o wykorzystywanie swoich gwiazd, to trudno porównywać to z
"niewolniczymi kontraktami"
, które podpisują koreańscy aspirujący piosenkarze.
Za koreańskimi gwiazdami stoją fanatyczni wielbiciele, którzy coraz częścią są na ustach publicystów.
Choć fani (a właściwie głownie fanki) k-popu są obecni na polskim Twitterze od dawna, to do mainstreamu i mediów tradycyjnych weszli dopiero za sprawą
afery w Dzień Dobry TVN
.
Pod koniec stycznia, para prowadzących śniadaniówkę TVN-u naśmiewała się z
Jeona Jungkooka
, członka boysbandu BTS, który został okrzyknięty przez TC Candler
najprzystojniejszym mężczyzną świata
.
Anna Kalczyńska i
Andrzej Sołtysik
kpili z wyglądu koreańskiego gwiazdora, a reporter
Adam Feder
biegał po ulicach Warszawy. przeprowadzając stronniczą sondę. W dodatku pomylił Jung-kooka z jego kolegą z zespołu.
Po burzy, jaką rozpętały k-poperki,
TVN wystosował podręcznikowe "nonapology"
i koniec końców z pracy został zwolniony Feder. Ani wydawca, ani prowadzący nie ponieśli odpowiedzialności.
Szansy dogryzania swojej konkurencji nie przepuściło TVP, które zainteresowanie TVN-em doprowadziło do absurdu.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzył w dobre intencje TVP
. Kwestią czasu było jak telewizyjnym asom z "satyrycznego" programu
W tyle wizji
wymknie się coś rasistowskiego.
I stało się tak w jednym z niedawnych odcinków prowadzonym przez
Krzysztofa Feusette
i
Rafała Ziemkiewicza
. O ile jeszcze porównania do
"enerdowskich lodziarzy"
można uznać za nieudany żart z ubioru, to już nazywanie
członków zespołu per "skośni"
, było przesadą.
Naturalnie k-poperki nie pozostały obojętne i wytoczyły działa w postaci hasztagu
#tvptimesover
na Twitterze. Trudno oczekiwać, że TVP przeprosi, choćby tak nieudolnie jak TVN.
Jedno jest pewne, fanki k-popu szybko nie zapomną:
Wydaje się, że Telewizja Polska pogrzebała ostatecznie swoje szanse w walce o przychylność k-poperek, ale tak naprawdę od samego początku stała na straconej pozycji. Jako telewizja silnie związana z obozem władzy i co za tym idzie z polską prawicą i konserwatywnym światopoglądem nie miała szans u
generacji Z.
Można założyć, że
większość
k-poperek to właśnie "zetki",
pokolenie wyczulone na wszelkie przejawy nietolerancji
, a z racji azjatyckich idoli, że szczególnie na zachowania rasistowskie i
żarty ze "skośnookich"
.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy poglądy polskich k-poperek są lewicowe. Jedno jest jednak pewne: daleko im do polskiej prawicy.
Pierwszy dysonans poznawczy i zetkniecie się z siłą k-poperek na Twitterze miało miejsce w marcu ubiegłego roku. TVP Info na potrzeby jednego z programów utworzyło na Twitterze sondę:
czy jesteś za adopcją dzieci przez pary homoseksualne?
Sonda zawędrowała do twitterowej bańki nastolatków w tym k-poperek.
53% procent na "tak" na tyle zszokowało pracowników telewizji publicznej, że
ankieta została usunięta.
TVP tłumaczyło, że za wynikami stoją "farmy trolli". Większość fanów k-popu na Twiterze ma w awatarach zdjęcia swoich idoli przez co osoby nie znające tego fenomenu mogły rzeczywiście uwierzyć, że to
"chińskie boty"
.
Kolejnym przejawem politycznego angażowania polskich k-poperek było
rozpropagowanie petycji o ukaraniu Kai Godek
. Hasztag zdobył popularność, a środowiska związane z Godek stwierdziły, że to
atak azjatyckich botów
:
Spektakularnym zwycięstwem w wymiarze międzynarodowym było "strollowanie" samego
Donalda Trumpa
:
K-poperki stoją też za innym ideologicznym zwycięstwem w skali globalnej, a mianowicie za przejęciem światowego hasztagu
#WhiteLivesMatter
i
zaspamowaniem go
fancamami
ze swoimi idolam
i.
Fancamy
to krótkie filmiki, gify z koncertów, które zazwyczaj nie mają związku z treścią pierwotnego tweetu czy hasztaga.
Fani k-popu stoją też za zawieszeniem aplikacji policji w Dallas,
która została utworzona, aby rejestrować "nielegalne protesty".
Wydaje się, więc że fani k-popu świadomi swojej siły w mediach społecznościowych zaczęli wykorzystywać ją nie tylko głosowania w muzycznych zestawieniach, ale i do działaności zaangażowanej społecznie. Także tej charytatywnej:
Siłę i determinację k-poperek (która wybrzmiewa głownie w mediach społecznościowych) zauważyli już liberalni i lewicowi dziennikarze. Także w Polsce media próbują podlizać się tej subkulturze, jednak raczej nic więcej poza egiostycznymi pobudkami za tym nie stoi.