Xi Jinping
wydał kilka dni temu nowe "instrukcje", które pozwolą zrealizować koncepcję
wzmocnienia kontroli Komunistycznej Partii Chin nad prywatną przedsiębiorczością.
Prezydent domaga się, aby
w każdej firmie zatrudniony został przedstawiciel partii
. Jak tłumaczył w telewizyjnym wystąpieniu, sektor prywatny "potrzebuje ludzi rozsądych politycznie", którzy "będą słuchać partii i za nią podążać". Prywatni biznesmeni potrzebują natomiast
"edukacji, która uzbroi ich umysły w ideologię socjalizmu"
.
W wydanej przez partię dyrektywie znajduje się szereg wytycznych dla prywatnych przedsiębiorstw we wszystkich regionach Chin. W sumie to ponad
sto zaleceń
, które mają "skoncentrować mądrość i wzmocnić prywatnych biznesmenów w osiąganiu celu i misji urzeczywistnienia wielkiego odmłodzenia narodu chińskiego".
"Musimy zauważyć, że chiński socjalizm wszedł w nową erę, skala gospodarki prywatnej nadal się rozwija, ryzyko i wyzwania znacznie wzrosły, wartości i interesy gospodarki prywatnej stają się coraz bardziej zróżnicowane, a jednolita praca na froncie prywatnej gospodarki stoi w obliczu nowych sytuacji i zadań" - podano w komunikacie Partii.
Eksperci jasno wskazują, że to kolejny krok Xi Jinpinga w kierunku ideologicznego przywództwa w sektorze prywatnym, choć - jak wskazuje Asia Financial Times - decyzja o wprowadzeniu członków partii do każdej firmie jest jednak nieco zaskakująca. Do tej pory Xi Jinping
skupiał się nad kontrolą tylko największych prywatnych przedsiębiorstw
o kluczowym znaczeniu dla chińskiej gospodarki.
Eksperci zauważają też, że Xi Jinping próbuje po prostu
wykorzystać kryzys związany z pandemią koronawirusa i obiecuje przedsiębiorcom wsparcie pod warunkiem spełnienia instrukcji zawartych w dyrektywie
. Sytuację dodatkowo komplikują napięcia na linii Pekin-Waszyngton.
O tym mówi m.in. Ula Kuczyńska w swoim najnowszym vlogu:
Branżowe media zauważają, że nawet najbardziej
wpływowi przedsiębiorcy w Chinach
muszą obawiać się reżimu Xi Jinpinga. Przypominają, że we wtorek chiński miliarder
Ren Zhiqiang
, który krytykował prezydenta, został skazany na 18 lat więzienia, oficjalnie za korupcję.