fot. Instagram @ciazynskibartek
Wirtualna Polska informuje, że
wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński
pojechał na
wakacje do Słowenii za publiczne pieniądze
. Ciążyński to były wiceprezydent Wrocławia. Do resortu sprawiedliwości wszedł na miejsce Krzysztofa Śmiszka, który został europosłem.
Polityk do maja do lipca, czyli jeszcze przed objęciem teki wiceministra pracował w
Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii
(instytucie badawczym należącym do państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz) na stanowisku zastępcą dyrektora ds. komercjalizacji. Miał zarabiać tam
40 tysięcy złotych brutto miesięcznie
. Przysługiwał mu
samochód służbowy i karta paliwowa
.
Jak podaje Wirtualna Polska, 1 lipca Ciążyński złożył wniosek o przyznanie mu urlopu wypoczynkowego od 15 do 31 lipca 2024 r. Już 5 lipca 2024 roku wiadomo było jednak, że do pracy nie wróci, ponieważ został wiceministrem. Polityk złożył w związku z tym wniosek, o przyznanie mu urlopu bezpłatnego do 1 grudnia 2027 roku. Prośba została rozpatrzona pozytywnie.
Wirtualna Polska podaje, że w trakcie udzielonego mu urlopu wypoczynkowego polityk wybrał się samochodem do Słowenii. Z kolei z 12 na 13 lipca Ciążyński
zatankował dwukrotnie samochód służbowy z PORT i użył do tego celu służbowej karty paliwowej.
fot. Instagram @ciazynskibartek
Serwis postanowił zapytać wiceministra o sprawę. Początkowo w rozmowie telefonicznej tłumaczył, że mógł korzystać ze służbowego auta poza pracą. Dodał, że zatankował je za własne środki:
- Miałem auto służbowe jako pracownik PORT-u Łukasiewicz, które jest do użytku nie tylko w dojeździe do pracy i z powrotem i z niego skorzystałem. Natomiast zatankowałem je, wyjeżdżając na urlop, oczywiście własnymi środkami - mówił w rozmowie z WP.
W dalszej części rozmowy wiceminister zaplątał się w swoich tłumaczeniach i zakończył rozmowę:
"Ciążyński pytany, jak ocenia wykorzystanie publicznych funduszy do sfinansowania podróży do Słowenii, stwierdził, że ilość zatankowanego w Polsce paliwa nie starczyłaby mu na dojazd do Słowenii. Po naszym stwierdzeniu, że w takim razie na koszt podatnika przejechał przez całe Czechy w drodze na urlop, poprosił o zakończenie rozmowy" - podaje WP.
Dziennikarze w SMS-ie poprosili polityka o przesłanie przez niego potwierdzenia z banku wskazującego, że sam zapłacił za paliwo. Ostatecznie nie otrzymali go.
Kilka godzin późnej polityka miał nawiązać kontakt z dziennikarzami WP i w SMS-ie przyznał się do wyjazdu za publiczne pieniądze:
"Potwierdzam, że w lipcu
samochodem służbowym pojechałem na urlop do Słowenii
. Za paliwo za granicą płaciłem swoimi pieniędzmi, ale
w Polsce niepotrzebnie kartą flotową
. Byłem przekonany, że miałem prawo korzystać z samochodu do celów prywatnych. Kwoty za paliwo wykorzystane do celów prywatnych zwróciłem na konto pracodawcy. Przepraszam za zaistniałą sytuację" - cytuje SMS-a Ciążyńskiego WP.
Polityka miał tłumaczyć, że popełnił błąd z niewiedzy, ponieważ nigdy wcześniej nie posiadał służbowego auta. Zapowiedział, że naprawi ten błąd,
zwracając pieniądze
.
Okazuje się, że kariera Ciążyńskiego w ministerstwie nie była zbyt długa, ponieważ dziś podał się do dymisji: