Premier
Mateusz Morawiecki
tuż przed wyborami udzielił wywiadu serwisowi Interia. Polityk był pytany o
rezygnację szef Sztabu Generalnego
generała Rajmunda Andrzejczaka i dowódcy operacyjnego generała Tomasza Piotrowskiego. Premier stwierdził, że sytuacja ta nie powinna w żaden sposób wzbudzać niepokoju w wyborcach.
-
To obawy zdecydowanie na wyrost
. Niepotrzebnie się tak dajemy podkręcać. Bezpieczeństwo wiąże się ze zwiększonym budżetem na wojsko, z odbudowywanymi jednostkami wojskowymi, z zakupami broni i sprzętu wojskowego na ogromną skalę, z rekrutowaniem nowych żołnierzy, a nie z tym, czy dwóch generałów odchodzi czy zostaje - mówił.
Polityk został także zapytany o
aferę wizową
i o to, czy była ona błędem w kampanii. Morawiecki stwierdził, że
temat rozdmuchała opozycja
, a realnie nie miał on znaczenia. Przekazał, że o sprawie rozmawiał z premierami innych państw, którzy mieli się śmiać z sytuacji i stwierdzić, że "takich afer wizowych u nich jest więcej i to każdego miesiąca":
- Była tematem o rozmiarze myszy, z którego opozycja zrobiła temat
rozmiarów słonia
. A uczciwsza część mediów dała się na to nabrać. Bo tuby propagandowe Platformy Obywatelskiej - wiadomo jak w takiej sytuacji grają - stwierdził.
- Cała sprawa dotyczy nieprawidłowości przy wydawaniu 268 wiz, co opozycja próbuje przedstawiać jako wielką aferę. Nawet nasi koledzy z Rady Europejskiej doskonale wiedzą, że nie ma tutaj żadnych istotnych nieprawidłowości, bo nawet z
kilkoma premierami
na ten temat rozmawiałem i śmieją się z tego, mówiąc że
takich "afer wizowych" u nich jest więcej i to każdego miesiąca
. To jest sprawa, którą Platforma przy wsparciu swoich kanałów propagandowych próbowała wykorzystać w kampanii, ale mówiąc o błędach, nie to miałem na myśli. Były dużo trudniejsze tematy, z którymi musieliśmy się mierzyć przy okazji kryzysów, które nas spotkały - jak pandemia, kryzys energetyczny, potem wojna - powiedział.
Morawiecki dodał, że wierzy w rozsądek Polaków, którzy ufają rządowi w temacie jego sprzeciwu wobec napływu migrantów:
- Wierzę w zdrowy rozsądek Polaków i wierzę w to, że dla nich ich własne bezpieczeństwo jest najważniejsze, a ono zależy od odpowiedzi na co najmniej dwa pytania referendalne: czy jesteś za rozebraniem zapory na granicy z Białorusią i czy jesteś za nielegalną imigracją. Tutaj to Prawo i Sprawiedliwość jest jedynym gwarantem utrzymania tego kursu i żadne rozdmuchiwane przez opozycję "afery" tego nie zmienią. Wróciłem niedawno ze szczytu Rady Europejskiej w Grenadzie, gdzie wyraźnie postawiłem nasze weto wobec paktu migracyjnego, który zakłada relokację migrantów lub wysokie kary za brak zgody na nią - stwierdził.
- Przy czym, proszę pamiętać, że my nie mówimy o hipotetycznym zagrożeniu, my mówimy o tym, co Komisja Europejska z Niemcami na czele próbuje na siłę przepchać. My jesteśmy gwarantem tego, że to się nie uda. Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie kierował sprawami kraju, to nie dopuścimy do takich rozwiązań - dodał.
W dalszej części rozmowy z dziennikarką Interii premier
pożalił się na poziom hejtu
wobec Prawa i Sprawiedliwości. Dodał, że "Tusk i Platforma Obywatelska zniszczyli język debaty publicznej do szczętu":
- Nie spodziewałem się takiego poziomu hejtu ze strony naszych przeciwników politycznych. Począwszy od słów na przykład "głosujesz na PiS, to wyp...", przez ogłaszanie przez posłów PO, że ich programem jest "osiem gwiazdek", a skończywszy na słowach, które nawet nie wiem, czy chcę powtarzać, o "szambie", "smrodzie", czy "seryjnych mordercach kobiet" - stwierdził.
- To są słowa, które nigdy nie powinny paść. Ostra krytyka, nawet bardzo ostra to jedno, ale tego typu sformułowania powtarzane regularnie są dla mnie dowodem, że to przemyślana decyzja polityczna, która musiała zapaść w kierownictwie Platformy. Chodziło o jak najbardziej brutalny atak na poziomie emocji, by poprzez emocje zmanipulować ludzi. Słowa, które padają pod naszym adresem, są nie do porównania do czegokolwiek wcześniej w polskiej polityce.
Tusk i Platforma Obywatelska zniszczyli język debaty publicznej do szczętu
- powiedział.