fot. Instagram @frizoluszek / YouTube
Youtuber
Karol "Friz" Wiśniewski
ostatnio zaprezentował widzom projekt
Challenger
. Influencerzy, angażujący się w tę akcję decydują się na branie udziału w dość ryzykownych konkurencjach, rywalizując o nagrodę w wysokości
200 tys. zł
.
Niedawno zawodnicy musieli na godzinę zanurzyć się w
basenie wypełnionym kostkami lodu
. W konsekwencji wyziębili się tak bardzo, że potrzebowali pomocy medycznej. Z powodu zorganizowanego wyzwania najbardziej ucierpiał
Jay Dabrowski
, który po wyjściu z lodowatej wody miał
objawy hipotermii
.
W akcji poszkodowany został również sam
Friz
, który w momencie interwencji ratowników
nie czuł nóg
. Z powodu zorganizowania niebezpiecznej rywalizacji oraz streamowania jej na kanale oglądanym przez dzieci i młodzież, na influencera wylała się
fala hejtu
. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych potwierdził
wniesienie
zawiadomienia do prokuratury
, a w poniedziałkowym wydaniu wiadomości stacji Polsat News Friza wprost nazwano "
patostreamerem
".
Trzy dni po opublikowaniu kontrowersyjnego nagrania influencer postanowił odnieść się do stawianych mu zarzutów o
szerzenie patologii w internecie
. Celebryta podkreślił, że siedzenie w lodowatej wodzie było
dobrowolną decyzją
jego oraz pozostałych twórców internetowych. Wytłumaczył też, że został pouczony przez medyków, że spędzenie godziny w takich warunkach to absolutne maksimum.
- Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony - zaczął w obszernym oświadczeniu Friz. - Mówienie o nas "patologia" to jest absolutna przesada. My zawsze
byliśmy z dala od patologicznych treści
,
od freak fightów
i tak dalej, więc totalnie tego nie kupuję i uważam, że jest przesadzone, nie? I też przede wszystkim należy pamiętać o tym, że cały nasz
plan był zabezpieczony medykami
, których wynajęliśmy, szczególnie na ten odcinek, żeby przez głupi challenge nie trzeba było wzywać karetki - tłumaczył.
Ukochany Wersow podkreślił też, że to nie treść nagrania, a
sposób montażu
sprowokował ludzi do hejtu. Dodał, że w jego opinii wszyscy uczestnicy wyzwania byli z dala od ryzykowania życiem, a zresztą nic się nie stało, bo krótko po zdarzeniu influencerzy zjedli
wspólny posiłek
.
- Ja znam swój organizm, wiedziałem na ile mogę sobie pozwolić, ja lubię wyzwania, lubię sprawdzać swoje granice, nie czułem w tym challenge'u, że je przekraczam, dochodząc od tej godziny - podkreślił. - Trochę się pomęczyliśmy, ale nikomu nic się nie stało. Przesadziliśmy trochę z montażem - dodał.
Do wyzwania odniósł się też Jay Dabrowski na swojej instagramowej relacji:
Fot. Instagram: @jay_dabrowski