Aktorka
Maja Bohosiewicz
stworzyła własną
markę odzieżową
Le Collet
. Wczoraj celebrytka opowiadała na stories na Instagramie, z czego wynikają opóźnienia i różnego rodzaju utrudnienia, które czasem spotykają klientów.
Później z kolei
wzorem Carrie Bradshaw
z
Seksu w wielkim mieście
poinformowała, że
szuka osobistej asystentki
.
Wymagania celebrytki są niemałe:
"
Nienormowany czas pracy, często też nienormalny czas pracy
. Dla osoby ze stalowymi nerwami, która potrafi działać pod presją czasu i pod wpływem czynników stresujących. Proszę się nie zgłaszać, jeżeli "szkoda, że nie Kraków, szkoda, że nie Dusseldorf", ja wiem, że szkoda. I też mi przykro, ale szanujmy swój czas. Praca stacjonarna w Warszawie dla osób, które już tu mieszkają" - napisała Bohosiewicz.
"Prowadzenie kalendarza, pomoc w organizacji obowiązków zawodowych, pomoc w obowiązkach prywatnych, organizowanie mini sesji zdjęciowych czy dni nagraniowych,
kontakt z księgowymi, kontakt z urzędami, kupowanie biletów lotniczych
, obsługa wszystkich skrzynek komunikacyjnych, rozwiązywanie problemów dnia codziennego, kontakt z kontrahentami" - dodaje.
"Jest to praca dla osób, które informując o problemie, przychodzą przynajmniej z jednym, nawet średniej jakości, rozwiązaniem.
Osoby, które wiedzą, że ich stan zdrowia interesuje tylko dwie osoby na świecie: mamę i lekarza prowadzącego
" - napisała.
Słowa o chorobie nie spodobały się jej obserwatorom, którzy zasypali ją krytycznymi wiadomościami. W związku z tym Bohosiewicz postanowiła wyjaśnić, o co jej chodziło:
"Do choroby każdy ma prawo, choroba nie wybiera. Natomiast nie lubię przebywać z ludźmi, którzy pasjonują się swoimi chorobami, przebytymi wycięciami migdałków, opowiadają o pobytach w szpitalu. Takie rzeczy od dawna mnie przerażają i jedyne, o czym lubię słuchać, to o zdrowiu, którego Wam wszystkim życzę" - napisała.