fot. East News
Chiny wciąż trzymają się przyjętej strategii
''zero COVID''
i dążą do całkowitego wyeliminowania wirusa w swoim kraju. Od końca marca w części
Szanghaju obowiązuje twardy lockdown
z powodu fali zakażeń wariantem omikron. W innych dzielnicach miasta ograniczenia wprowadzono z początkiem kwietnia. W sieci pojawiły się relacje z chińskiego miasta, w którym miał zapanować chaos. Mieszkańcy skarżyli się, że nie mogą opuszczać swoich mieszkań i brakuje im żywności, wody i lekarstw:
Okazuje się, że w związku z wciąż pojawiającymi się przypadkami zakażeń zdecydowano się na przedłużenie twardego lockdownu
do 26 kwietnia.
W chińskiej sieci społecznościowej Weibo pojawiają się
komentarze zmęczonych mieszkańców, którzy podkreślają, że mają już dość lockdownu.
BBC podało, że zakażeni mieszkańcy Szanghaju muszą mieć zainstalowany alarm w drzwiach swojego mieszkania, tak by uniemożliwić im złamanie obostrzeń. W budynkach mieszkalnych są też prowadzone ewakuacje ludności w celu dezynfekcji. Z kilku osiedli mieszkańcy mieli zostać wywiezieni siłą do tymczasowych kwater.
Stacja podaje, że w Szanghaju
codziennie mają być przeprowadzane testy przesiewowe
, a transfer osób zakażonych do publicznych ośrodków kwarantanny ma zostać przyspieszony. Osoby, które tam trafiają, skarżą się jednak na fatalne warunki sanitarne.
Wczoraj władze miasta przekazały, że zanotowano
15 698 kolejnych bezobjawowych przypadków
zakażenia koronawirusem oraz
1931 przypadków objawowych.
Oprócz tego odnotowano również 250 infekcji poza obszarami kwarantanny, a także śmierć 11 zakażonych osób.