fot. East News
Od 8 maja
według nowych przepisów
wprowadzonych przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych
biegaczki z nadmiarem męskich hormonów muszą go obniżać farmakologicznie.
Na hiperandrogenizm, czyli nadmiar hormonów męskich, cierpi południowoafrykańska lekkoatletka
Caster Semenya.
W maju ubiegłego roku federacja lekkoatletyczna RPA, w imieniu Semenyi,
zaskarżyła do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego (CAS) nowe przepisy.
Miesiąc temu Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu
odrzucił apelację Caster Semenyi
. Teraz
przedstawiono pełen raport
wyjaśniający, dlaczego postanowił wydać werdykt przeciwko biegaczce.
Z raportu wynika, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych twierdziło, iż Semenya i inne lekkoatletki o podobnych zaburzeniach, powinny być uznane za "biologicznych mężczyzn". Później władze związku zaprzeczały temu w
Guardianie.
CAS uznał, że Semenya jest kobietą.
Ujawniono, że Semenya powiedziała sędziom, że leki, które przyjmowała - hamujące testosteron - wpływały na jej zdrowie psychiczne i fizyczne.
Ostatecznie CAS
uznał jednak, że wysoki poziom testosteronu u kobiet-sportowców przynosi korzyści pod względem wielkości, wytrzymałości i siły, dlatego też "konieczna jest rozsądna i proporcjonalna polityka, tak by konkurencja była uczciwa".
Semenya odwołuje się od werdyktu CAS-u. Zapowiedziała, że nie da się zmusić do przyjmowania leków
i będzie walczyć o siebie i inne zawodniczki zmagające się z tym problemem:
- W przeszłości
IAAF traktował mnie jak ludzkiego królika doświadczalnego
. Sprawdzano na moim ciele leki, które wpływały na poziom mojego testosteronu. Nie pozwolę, by to działo się nadal - powiedziała sportsmenka w rozmowie z BBC.
-
Leki sprawiają, że cały czas czuję się chora.
Teraz chce się mnie zmusić do stosowania niesprawdzonych substancji, nie wiem jakie będą tego konsekwencje.
Nie dam się do tego zmusić
- dodaje.
- Boję się, że inne lekkoatletki będą do tego po prostu zmuszane.
Nie można na to pozwolić
- przekonuje mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro.