Gazeta Wyborcza
ustaliła, że szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz przez lata zajmował się sprawami niewygodnymi dla polityków PiS, a
akta ich spraw trzymał w garażu
. Teraz w obawie przed spodziewaną kontrolą z Warszawy zaczął rozsyłać dokumenty do podległych prokuratur.
Ziarkiewicz to "zaufany człowiek" byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Przez 5 lat ściągał akta do Prokuratury Regionalnej w Lublinie pod pozorem nadzoru, które następnie trafiały do jego schowka. Wśród blokowanych spraw znalazło się m.in. postępowanie dotyczące europosła PiS Ryszarda Czarneckiego w sprawie tzw. kilometrówki, czyli dojazdów na posiedzenia europarlamentu, które trwa już 3,5 roku.
- Akta śledztw, gdzie przewijają się politycy PiS, są dziś pospiesznie wyciągane z zamrażarki i rozsyłane do podległych prokurator z poleceniem natychmiastowego wszczęcia postępowania. Wszystko, by zdążyć przed spodziewaną kontrolą nowych przełożonych, którzy rozpoczną sprzątanie prokuratur właśnie od wizyty w Lublinie u Ziarkiewicza - zdradził informator
Wyborczej
.
Na początku zeszłego tygodnia jeden z kierowców prokuratury poskarżył się publicznie, że musi
parkować służbową mazdę pod chmurką
i codziennie ją odśnieżać, bo w garażu znajdują się akta spraw, które ledwo tam się mieszczą. Oczywiście przetrzymywanie akt spraw poza gmachem prokuratury jest niezgodne z prawem.
Rzecznik prokuratury twierdzi, że "akta żadnego z postępowań przygotowawczych, które wpłynęły do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, nie były przechowywane w budynkach gospodarczych".