Premier i minister edukacji zapewniają, że 1 września wszystkie dzieci i młodzież wrócą do
szkół
i będą kontynuować naukę w systemie stacjonarnym.
- To jest potrzebne, żeby wszyscy w szkołach i w systemie edukacji mogli zakosztować powrotu do normalności. Szkoła ma wyglądać jak półtora roku temu, do tego będziemy dążyli - mówił dwa dni temu
Mateusz Morawiecki
, zapowiadając gigantyczne dostawy środków ochrony osobistej i organizację szczepień w szkołach.
W szkołach wciąż będą jednak obowiązywały pewne ograniczenia. Na początku sierpnia opublikowano
zalecenia
dla szkół opracowane przez Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Głównego Inspektora Sanitarnego. Większość z nich to powtórzenie tych z zeszłego roku szkolnego, dotyczą m.in. dezynfekcji, wietrzenia klas i ograniczenia przebywania w szkole osób z zewnątrz.
Niektóre budzą jednak kontrowersje, jak te dotyczące
lekcji wychowania fizycznego
.
"Podczas realizacji zajęć, w tym zajęć wychowania fizycznego i sportowych, w których nie można zachować dystansu, należy
zrezygnować z ćwiczeń i gier kontaktowych
. Rekomenduje się organizację wyjść w miejsca otwarte, np. park, las, tereny zielone, z zachowaniem dystansu od osób trzecich oraz zasad obowiązujących w przestrzeni publicznej. Należy unikać wyjść grupowych i wycieczek do zamkniętych przestrzeni" - podkreślono w zaleceniach.
O środkach bezpieczeństwa mają decydować dyrektorzy placówek. Zalecenia MEiN krytykują jednak nauczyciele WF-u, którzy podkreślają, że
nie pozwolą one na realizację podstawy programowej
. Eksperci podkreślają również, że zalecenia są absurdalne, bo dzieci
i tak spędzają ze sobą czas w klasie i na przerwach
. Obawiają się, że wiele szkół nie ma odpowiedniej infrastruktury do prowadzenia zajęć zgodnie z zaleceniami.
- Istnieje obawa, że dzieci albo
nie będą miały w ogóle WF-u
z racji tego, że odbywa się on na sali gimnastycznej i ktoś uzna, że większość uczniów jest kontakcie, albo zgodnie z zaleceniami dzieci będą wychodzić na spacery. A to nie jest aktywność, której dzieci w wieku szkolnym potrzebują - mówi
prof. Łukasz Małek
z Narodowego Instytutu Kardiologii.
Lekarzom wtórują
dietetycy
, którzy zauważają, że przez okres pandemii problem otyłości wśród dzieci i młodzieży znacząco wzrósł.
Problem zauważa też
Polska Federacja Fitness
i proponuje, aby lekcje WF-u odbywały się na siłowniach.
- Pod względem otyłości społeczeństwa Polska znajduje się niestety na europejskim podium. Jak wiemy ryba psuje się od głowy, więc wszelkie początki otyłości zaczynają się w wieku wczesnoszkolnym. Dlatego już na tym wczesnym etapie, na przykład podczas szkolnych lekcji WF, których i tak jest stanowczo za mało, należy zadbać o profilaktykę związane z aktywnością fizyczną wśród najmłodszych. Mamy wystarczająco obciążoną służbę zdrowia, żeby dokładać jej kolejnych pacjentów, bo nie dbamy o aspekty związane z aktywnością ruchową, chociaż odbieramy sygnały, że należy się zająć tym problemem - mówi w rozmowie z Interią
Tomasz Napiórkowski
, prezes Polskiej Federacji Fitness.
- Te szkoły, które nie mają odpowiedniej infrastruktury do prowadzenia zajęć wychowania fizycznego zgodnie z zaleceniami,
mogłyby realizować WF w klubach fitness i na siłowniach, które w godzinach zajęć szkolnych praktycznie świecą pustkami
. Koszt takiego przedsięwzięcia z pewnością zmieściłby się w budżecie ministerstwa, a korzyści z tego płynące byłyby kolosalne - dodaje.
Napiórkowski tłumaczy, że na aktywności fizycznej zyskają nie tylko dzieci, ale i ochrona zdrowia.
- W Stanach Zjednoczonych obliczono, że każdy dolar wydany na aktywność fizyczną, to 4 dolary oszczędności w budżecie na ochronę zdrowia.
Każdy milion złotych
zainwestowany z pozycji resortu edukacji w taki program, to 4 mln złotych oszczędności w budżecie Ministerstwa Zdrowia. Każda inwestycja, która jest na plusie jest warta rozważenia i to z tego miejsca, rekomendujemy Ministerstwu Edukacji - mówi.