W 2022 roku
Przegląd Sportowy
zabrał się za lekturę autobiografii jednego z najpopularniejszych polskich piłkarzy, czyli Tomasza Hajty. W
Ostatnim Rozdaniu
, napisanym z dziennikarzem Cezarym Kowalskim, opowiedział o swoim transferze do Niemiec.
W 1997 roku przeniósł się z Górnika Zabrze do MSV Duisburg. Na miejscu musiał m.in. oświadczyć, czy jest katolikiem.
- Robert, który mi towarzyszył, wyjaśnił mi po polsku: "Pytają cię o katolicyzm. Gdy jesteś katolikiem, płacisz siedem procent od zarobków netto na Kościół w Niemczech. Musisz się zastanowić, bo co będziesz miał wspólnego w Niemczech z Kościołem, skoro jesteś Polakiem?". Odpowiedziałem mu: "Jestem Polakiem, jestem wierzący, zapłacę" - wspominał.
Po dwóch dniach jednak zmienił zdanie i stwierdził, że
nie będzie płacił podatku w obcym kraju
.
- U nas w kraju to co innego, daję na tacę dobrowolnie. Wszyscy w Polsce mi zresztą doradzali: "Po co będziesz płacił jakiś podatek, lepiej przyjedź, daj tu na tacę tysiąc złotych. Nie ma czegoś takiego jak obowiązkowy podatek na Kościół. To jest skandal. Sam powinieneś dawać, bo jesteś wierzący, a nie dlatego, że ktoś cię zmusza". No i wróciliśmy do urzędu z Robertem, który zaczął wyjaśniać: "On mnie źle zrozumiał, chciał powiedzieć, że nie jest katolikiem i nie będzie płacić" - wyjaśnił.
Hajto czuł, że w takim razie powinien dawać więcej "na tacę" w rodzinnym Makowie Podhalańskim. Jednak kłamstwo w końcu wyszło na jaw.
- W czwartym roku podczas jakiegoś spotkania, wychodząc na murawę, jak zwykle się przeżegnałem. Okazało się, że na trybunach był gość, który pracował w urzędzie skarbowym, w którym składałem dokumenty przy meldunku. Kiedy zobaczył, jak robię znak krzyża, wrócił do pracy i
doniósł na mnie, że najprawdopodobniej jestem katolikiem
- opowiadał.
Kuria z Polski przysłała do Duisburga dokumenty, które potwierdziły, że Hajto był chrzczony, miał bierzmowanie i ślub kościelny. Urząd skarbowy postanowił zająć konta bankowe piłkarza, który dowiedział się o sprawie podczas tankowania auta na stacji benzynowej.
- Wjeżdżam na stację autem za 100 tysięcy marek, a nie mam na paliwo - przyznał.
Na stację benzynową przyjechał jego przyjaciel, który przywiózł 200 marek oraz wręczył mu wydruk ze skarbówki w sprawie zaległego podatku kościelnego.
- Masz 24 godziny, żeby zrobić przelew, inaczej możesz iść do więzienia - powiedział przyjaciel Hajty.
Choć autobiografia piłkarza została wydana kilka lat temu, posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska zainteresowała się nią dopiero teraz.
"Zastanawiam się ilu katolików wyparłoby się swojej wiary przed urzędem skarbowym, gdybyśmy w Polsce
zlikwidowali fundusz kościelny
i zastąpili go podatkiem na określoną religię?" - napisała na Twitterze.
Na jej tweeta odpowiedział polityk Suwerennej Polski Dariusz Matecki.
"Czy Pani poseł uważa, że
Tomasz Hajto jest postacią godną naśladowania
albo chociaż cytowania? [...] To, że ktoś tego faceta zaprasza jeszcze do telewizji, czy przeprowadza z nim wywiady jest kompromitacją tych mediów. Nie dziwię się, że akurat on za pare euro mógłby się wyrzec wiary" - podkreślił.
Matecki wskazał na popełnione przez piłkarza przestępstwa. Przypomnijmy, że Hajto spowodował wypadek, w wyniku którego zginęła starsza kobieta, a w 2004 roku został także skazany przez sąd w Essen za nielegalny handel papierosami.
Głos zabrał również radny Wrocławia Robert Grzechnik z Nowej Nadziei.
"Mnie z kolei zastanawia ilu lewicowych działaczy i aktywistów zmieniłoby poglądy, gdyby tylko odcięto im źródła finansowania":