Wczoraj
Gazeta Wyborcz
a opublikowała
"taśmy Kaczyńskiego"
, których
głównym wątkiem jest budowa dwóch bliźniaczych 190-metrowych wieżowców
w centrum Warszawy
przez spółkę Srebrna.
Publikacja była
zapowiadana na Twitterze
już w poniedziałek p
rzez Tomasza Lisa, Romana Giertycha i Jarosława Kurskiego
serią tweetów.
Taśmy
miały wywołać burzę
na scenie politycznej.
Trudno jednak powiedzieć, że spełniły nadzieje przeciwników PiS-u.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości bagatelizują
z kolei
informacje
, które można było usłyszeć na taśmach:
Wojciech Czuchnowski
jeden z autorów publikacji
Wyborczej
na antenie radia TOK FM
zapowiedział wczoraj, że to dopiero początek publikacji, a GW ma kolejne nagrania:
-
Mamy więcej nagrań. Będą kolejne publikacje.
Nagrania są już opracowane, ale nie chcemy ich publikować dzień po dniu.
Nie będzie tak, że będziemy planować duże odstępy pomiędzy publikacjami,
ale termin kolejnych zależy od decyzji redakcji. Jest w nich kilka bardzo ciekawych wątków – powiedział Czuchnowski.
Zapytany o to, kto nagrał Kaczyńskiego, odpowiedział, że nie wie, "ale może się domyślać":
-
Nie mogę powiedzieć, kto nagrywał, choć domyślam się kto. Nie mogę też zdradzić, kto przekazał nagrania.
Domyślam się okoliczności i powodów ich przekazania. Prawdopodobnie nastąpiło to, kiedy partner biznesowy Kaczyńskiego i Srebrnej zorientował się, że chcą go oszukać. Postanowił to udokumentować – powiedział Czuchnowski.
Jarosław Kurski
w rozmowie z Wirtualnymi Mediami
powiedział, że
Wyborcza
ujawniła "patologiczny układ".
Odniósł się także do terminu publikacji:
-
Zdecydowaliśmy się na publikację w chwili, gdy zebraliśmy wiarygodny materiał, sprawdziliśmy wszystkie okoliczności sprawy i uczyniliśmy zadość regułom dziennikarskiej rzetelności.
Słowem, zrobiliśmy to, co media powinny: ujawniamy fakty, które władza chciałaby ukryć.
Przygotowanie takiej
wielowątkowej i
zawiłej publikacji
nie trwa przecież pół dnia, a
wiele tygodni.
Dlatego dopatrywanie się związków między terminem publikacji, a zatrzymaniem Bartłomieja Misiewicza to niedorzeczność – powiedział Kurski.
-
Ujawniliśmy patologiczny układ
. Spółka Srebrna jest finansowym zapleczem środowiska PiS. Potwierdza to sam Kaczyński mówiąc o spółce "my".
Obawiam się, że narusza to ustawę o partiach politycznych, która im zabrania prowadzenia działalności gospodarczej.
Stawia też partię rządzącą w pozycji uprzywilejowanej na politycznej scenie. To działanie prawnie niedopuszczalne i etycznie wątpliwe.
Kaczyński wykorzystuje pozycję de facto naczelnika państwa, do pozyskiwania kredytów w państwowych bankach i do inwestycji, które nie są zabezpieczane realnym kapitałem. I
ch jedyną gwarancją jest on sam, Prezes i jego słowo. Nazwisko Kaczyńskiego otwiera drzwi do kas państwowych banków – dodał.