W środę odbędą się kolejne rozmowy pomiędzy strajkującymi
maszynistami Warszawskiej Kolei Dojazdowej (WKD)
a zarządem spółki. Pracownicy żądają
podwyżki o 800 zł brutto
, władze WKD proponują jednak niższą kwotę. Maszyniści kontynuują więc akcję protestacyjną, dziś pociągi WKD nie kursowały między 6 a 8, staną ponownie między 15 a 17.
Maszyniści WKD rozpoczęli strajk 18 stycznia po fiasku rozmów z zarządem spółki. Ich postulat to podwyżka o 800 złotych już od stycznia.
- To smutny dzień dla kolejarzy, bo zwykliśmy rozwiązywać problemy przy stołach negocjacyjnych. W związku z uporem zarówno Zarządu Spółki jak i jej właścicieli nie udało się zawrzeć porozumienia dotyczącego podwyżek płac dla pracowników. Ci, zdeterminowani zadecydowali o przystąpieniu do strajku - strajkują pracownicy na wszystkich stanowiskach pracy związanych z ruchem pociągów, których jest wciąż za mało. Do akcji nie przystąpili pracownicy przerośniętej kadrowo administracji. Mam nadzieję, że te pierwsze godziny protestu dadzą do myślenia i niezwłocznie dojdzie do zawarcia porozumienia - mówił wówczas szef
Związku Zawodowego Maszynistów
Leszek Miętka.
W ramach strajku pociągi WKD w dni robocze
nie jeżdżą w porannym i popołudniowym szczycie: od 6 do 8 i od 15 do 17.
W tych godzinach kursuje zastępcza komunikacja autobusowa. W zeszłym tygodniu podczas kolejnych rozmów zarząd WKD zaproponował maszynistom
500 zł podwyżki od marca, a następnie 500 zł od lutego
. Związek Zawodowy Maszynistów nie zgadza się jednak i chce kontynuować strajk.
Reprezentanci WKD podkreślają, że uwzględnienie postulatów związkowców oznaczałoby znaczną podwyżkę cen biletów jeszcze w tym roku, bo bez jej wprowadzenia "niemożliwe stanie się zbilansowanie działalności przewozowej".
Wczoraj głos w sprawie zabrał także
Adam Struzik
, marszałek województwa mazowieckiego. Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP Koleje Mazowieckie oraz Warszawska Kolej Dojazdowa funkcjonują dziecki umowie o współpracy z samorządem województwa. Zaznaczył, że budżet był skonstruowany tak, aby podwyżki nie przekraczały 15%, dlatego nie ma pieniędzy na realizację postulatów związkowców. Żeby to zrobić, samorząd musiałby pożyczyć pieniądze z banku.
- To nie jest tak, że samorząd ma nieograniczone możliwości kreowania wydatków, jeśli chodzi o spółki kolejowe. (...) Nie ma takiej możliwości, żeby dokapitalizować spółkę. Samorząd wspiera, w formie dotacyjnej, firmę kupując przewozy pasażerów. Bilety pokrywają tylko skromny procent kosztów. Zobaczymy, co wynegocjuje zarząd i jakich to będzie wymagało decyzji z naszej strony. Myślę, że oferta, którą złożył zarząd jest uczciwa i godna i powinni ją przyjąć - mówił w rozmowie z PAP.