Jak donoszą zagraniczne media,
coraz więcej południowoazjatyckich krajów ma problem z begpackersami,
czyli turystami żebrzącymi na ulicach o pieniądze na dalsze podróżowanie. W sezonie wakacyjnym znacznie przybywa ich m.in. w Tajlandii, Malezji czy na Bali.
Władze miast powoli zaczynają wypracowywać rozwiązania
, które mają pozwolić na pozbycie się begpackersów z ulic. Padają argumenty, że turyści przeszkadzają mieszkańcom, a ich zachowanie, czasem agresywne, może zagrażać bezpieczeństwu innych turystów.
Poza tym, jak zwraca uwagę
The Guardian
, begpackersi proszą o pieniądze często znacznie biedniejszych mieszkańców, na co dzień żyjących w trudnych warunkach, co budzi dodatkowe wątpliwości moralne. Jak pisze
South China Morning Post,
"
begpackersi błagają o pieniądze przechodniów, błogo nieświadomi, że koszt ich podróży dookoła regionu prawdopodobnie przekracza roczne zarobki lokalnych mieszkańców
".
Urzędnicy
na Bali j
uż jakiś czas temu postanowili rozprawić się z begpackersami
i wysyłają ich do ambasad ich krajów.
Z kolei
The Guardian
donosi, że
wjeżdżających do Tajlandii turystów coraz częściej prosi się o udowodnienie, że mają wystarczająco pieniędzy, aby się utrzymać.
Z żebrzącymi turystami próbuje radzić sobie również
Hong Kong
. Niedawno w mieście wprowadzone
nowe prawo regulujące m.in. występy uliczne
. Na ich podstawie begpackersi, którzy niepokoją mieszkańców, hałasują czy oferują "darmowe" przytulanie, mogą zostać zatrzymani przez policję.