Szlak na Gubałówkę został zagrodzony przez panią, która zaczęła pobierać opłaty, bo to jej pole

W górach rozpoczął się już sezon turystyczny. W środę turyści chcący wejść na

napotkali jednak problem. Jak donosi

, w środę w połowie szlaku na Gubałówkę

. Trasę wytyczoną przez PKL zagrodziła góralka, która twierdzi, że pole należy do jej rodziny od lat. Teraz turyści, by przejść trasą

.

Góralka, która postawiła ogrodzenie twierdzi, że

i nie ma dokumentu potwierdzającego to. PKL i miasto nie chce rozmawiać z kobietą na temat spornej ziemi:

- To pole z dziada pradziada, należy do mojej rodziny. Dziadek nie dostał aktu wywłaszczenia, a PKL ignoruje nas, burmistrz nie chce się spotkać. Jedna strona odsyła mnie do drugiej. Powiedziałam im, że bawią się jak w przedszkolu. Namawiałam: siądźcie razem, wyjdźcie z jakąś propozycją, bo ja jestem otwarta na wszystko, ale zostałam zignorowana. Powiedziałam, pokażcie mi akt wywłaszczenia, oni mówią, że się zawieruszył.

- mówi w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim Jadwiga Gąsienica Byrcyn.

- To tylko wola burmistrza i PKL-u, żeby się dogadać. Ja nikogo nie krzywdzę, uważam, że to bardzo niesprawiedliwe - dodaje.

Jak podaje

obecnie turyści mają do wyboru dwie możliwości dotarcia na szczyt Gubałówki: kolej linowo-terenową i bezpłatny szlak o długości 1,3 km.

Tygodnik skontaktował się w sprawie ogrodzenia na szlaku z PKL. Przekazano, że działania na szlaku zostały podjęte

i według nich "naruszają zabezpieczenia górskiej ścieżki, poprzez montowanie na szlaku własnych budowli".

"Celem zabezpieczenia prawa własności, PKL

oraz posiłkować się będzie agencją ochrony, która zabezpieczy nieuprawnione wejście na teren nieruchomości stanowiącej własność PKL oraz umożliwiając w tym miejscu swobodne przejście turystów szlakiem pieszym na Gubałówkę, który od roku 2021 jest udostępniony na nieruchomościach PKL bez konieczności ponoszenia opłat przez turystów" - przekazano w komunikacie.