10 lipca
rozpoczęła się akcja protestacyjna polskiej policji. Policjanci domagają się
wzrostu płac o 600 zł dla każdego, corocznej waloryzacji, pełnopłatnych zwolnień chorobowych (do 30 dni) oraz cofnięcia policyjnej reformy emerytalnej wprowadzonej w 2013 r.
Zgodnie z prawem funkcjonariusze nie mogą protestować zaprzestając służby, ale mogą przyjmować inne formy protestu.
Jedną z nich jest strajk włoski.
Na początku lipca zdecydowano się na ograniczenia w wystawianiu mandatów.
Jednak po tym jak
Mateusz Morawiecki
, mimo obietnic pełnej gotowości do dialogu, nie przyjął na rozmowę przedstawicieli związku zawodowego policjantów, ci zdecydowali się na zaostrzenie protestu.
Na stronie
NZSS Policjantów
pojawiły się wskazówki, jak protestować. Wśród nich znalazło się skrupulatniejsze i bardziej drobiazgowe przeprowadzanie czynności dochodzeniowo-śledczych, nie używanie prywatnych telefonów w celach służbowych, zgłaszanie wszelkich wątpliwości co do stanu technicznego pojazdów służbowych, czy skrupulatna kontrola dokumentacji i stanu zdrowia osób konwojowanych.
Dotychczas z powodu protestu policjantów do budżetu państwa wpłynęło już
o 10 milionów złotych mniej niż w ubiegłym roku
. W tym roku w lipcu policjanci wypisali mandatów na
"tylko" 33 mln zł
a
w 2017 było to 44 mln zł.
Do protestu dołączyli też funkcjonariusze
Straży Granicznej, Służby Więziennej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Celno-Skarbowej
.