Wczoraj kilku działaczy
Lotnej Brygady Opozycji i Komitetu Obrony Demokracji
w ramach protestu oblało
czerwoną farbą budynek
należący do
ambasady Rosji w Warszawie
. W sprawie zainterweniowała policja.
- Kilku mężczyzn oblało farbą budynek obiektu należącego do ambasady Rosji. Policjanci podjęli interwencję wobec mężczyzn. Dalsze postępowanie będzie uzależnione od ewentualnego zawiadomienia - poinformowała tvnwarszawa.pl Gabriela Putyra z KSP.
Aktywiści po oblaniu farbą budynku ustawili przed nim transparent z hasłem:
"Precz z faszyzmem"
i domagali się wprowadzenia zakazu tranzytu dla tirów jadących na Białoruś przez rządzących.
OKO.press informuje, że pomiędzy jednym z mężczyzn a funkcjonariuszami doszło do krótkiej szamotaniny. Jeden z nich miał zostać skuty kajdankami.
- Nie może być, że z jednej strony społeczeństwo polskie ciężko pracuje, żeby pomóc Ukraińcom, a z drugiej strony ambasador Rosji wypowiada się tak, jakby był przedstawicielem imperatora, a sekretarz ambasady pozwala sobie na ustalanie, jak policja ma się zachowywać przed domem, w którym mieszkają Rosjanie, pracownicy ambasady - wypowiadał się inny uczestnik akcji w rozmowie z dziennikarką OKO.press.
Ostatecznie
dwóch mężczyzn zostało zatrzymanych
. Chodzi o "Tadka z Lotnej" i "Jacka z KOD"
- Zatrzymanych działaczy Lotnej Brygady Opozycji i Komitetu Obrony Demokracji policjanci przewieźli na Wilczą. Pojechaliśmy tam i dowiedzieliśmy się, że zostali przewiezieni jednak do Komendy Stołecznej Policji. Jedziemy tam. Absurdalne jest to, że w ogóle zostali zatrzymani - komentował Arkadiusz Szczurek z LBO.