W środę podczas konferencji prasowej prezydent USA
Joe Biden
zapowiedział, że jeśli
Rosja dopuści się inwazji na Ukrain
ę, wówczas kraj
zwiększy obecność wojskową
m.in. w Polsce i Rumunii:
- W rzeczywistości zwiększymy nasza obecność w Polsce, Rumunii i innych krajach, jeśli Rosja zdecyduje się na inwazję. Bo mamy święte zobowiązanie, by bronić tych krajów. One są częścią NATO - powiedział prezydent.
Dodał też, że "ponowna inwazja na Ukrainę będzie katastrofą dla Rosji; Putin nigdy nie widział takich sankcji, jakie mu obiecałem":
- Koszt wejścia na Ukrainę, jeśli chodzi o fizyczną utratę życia ludzi po stronie rosyjskiej będzie ogromny. Oni będą w stanie zwyciężyć, ale (...) w krótkim, w średnim i długim okresie zapłacą za to wysoką cenę (...) myślę, że będzie tego żałował - powiedział Biden.
Biden o sytuacji na Ukrainie chciał rozmawiać także z
nowym kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem
. Jak podaje Der Spiegiel
Scholz miał odrzucić propozycję spotkania
z Bidenem.
Prezydent USA zaproponował Scholzowi spotkanie w Waszyngtonie. Miałaby to być jednocześnie wizyta inauguracyjna niemieckiego kanclerza. Przy okazji politycy porozmawialiby o zagrożeniu inwazją na Ukrainę.
Der Spiegiel podaje, że Scholz miał odmówić spotkania
z powodu innych spotkań zaplanowanych na wskazany przez Biden termin
.
Teraz poszukiwany jest nowy termin wizyty, który byłby dogodny dla obu stron. Prawdopodobnie do spotkania dojdzie na początku lub w połowie lutego.
"Rosja tworzy największe zagrożenie od czasu zakończenia zimnej wojny, gromadząc ok. 100 tys. żołnierzy na granicy z Ukrainą (...), a kanclerz Niemiec uważa, że w związku ze swoim kalendarzem spotkań nie może znaleźć czasu dla amerykańskiego prezydenta" - komentuje sytuację Der Spiegiel.