Wiceszef komisji wyborczej w Tykocinie
w województwie podlaskim,
Andrzej Jędrzejewski,
napisał wczoraj na Facebooku, że podczas wyborów
podopieczni Domu Pomocy Społecznej
byli zwożeni do komisji wyborczej busami i
nakłaniani do głosowania na posłów PiS - Karola Karskiego i Krzysztofa Jurgiela.
Podopieczni DPS mieli ze sobą kartki z nazwiskami polityków,
na których mieli głosować. Wszystkie były napisane odręcznie, podobnym charakterem pisma.
Mężczyzna zabezpieczył kartki, które miały rozdane osoby niepełnosprawne i poinformował o tym policję. Jak relacjonuje, kiedy kartki zostały odebrane podopiecznym DPS, ci nie wiedzieli, co mają zrobić i jak się zachować, ponieważ nie wiedzieli na kogo mają zagłosować.
Podopieczni byli zwożeni do lokalu wyborczego busem w kilku turach.
Opisana przez wiceprzewodniczącego komisji wyborczej historia stała się popularna na Facebooku i na Wykopie. W środę rzecznik podlaskiej komendy wojewódzkiej w rozmowie z TOK FM potwierdziła, że
zgłoszenie w związku z tą sprawą wpłynęło na policję, która już prowadzi śledztwo.
Rzecznik dodał też, że
"na razie nic nie wskazuje na to, by kartki sporządził ktoś spoza grupy pensjonariuszy",
jednak istotna będzie opinia grafologa.
Interpelację w tej sprawie złożył
poseł Platformy Obywatelskiej Robert Tyszkiewicz. Żąda on wyjaśnień od szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego.
Do sprawy w rozmowie z Onetem odniósł się
Karol Karski,
którego nazwisko znalazło się na karteczkach, które posiadali niepełnosprawni. Zapewnił, że
"Prawo i Sprawiedliwość nie ma z tą sytuacją nic wspólnego":
- PiS nie ma z tym nic wspólnego. Policja stwierdziła, że kartki zostały sporządzone dla siebie przez podopiecznych DPS-u.
Przykro mi, że zostali oni wciągnięci w tę sprawę i narażeni na przesłuchiwania. PO powinna się jednak ograniczać w tego typu działaniach
- powiedział Karski.