Ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że
inflacja w kwietniu wyniosła 12,3 proc
w ujęciu rocznym. Ekonomiści przyznali w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że spodziewali się wzrostu o 11,5 proc.
Kwietniowy wynik to
największy wzrost od maja 1998 roku
, kiedy inflacja wynosiła 13,3 proc. W porównaniu z marcem, ceny wzrosły o 2 proc. miesiąc do miesiąca - eksperci prognozowali wzrost cen o 1,3 proc.
GUS podaje, że
najbardziej podrożały paliwa do prywatnych środków transportu
- o aż 27,8 proc. Znacząco zwiększyły się również ceny nośników energii (27,3 proc.) czy żywności i napojów bezalkoholowych (12,7 proc.).
Warto zaznaczyć, że marcowa inflacja wynosiła 11 proc. i została uznana za najszybszy wzrost cen w XXI w. Ekonomiści Banku Gospodarstwa Krajowego przewidują, że
szczyt inflacji nastąpi w miesiącach letnich
, a tempo wzrostu cen może sięgnąć 13-14 proc. w skali roku.
"Głównym bodźcem będą rosnące ceny żywności. Zakładamy, że w miesiącach letnich szczyt CPI rdr ulokuje się w okolicach 13-14 proc.
W dalszej części roku inflacja zacznie się obniżać.
Na jesieni służyć temu będą wyższe bazy, jak i wygasanie efektów pocovidowego odbicia cen w usługach. Nakładać się na to będą czynniki związane z osłabieniem nastrojów konsumenckich i problemami z utrzymaniem dodatniej dynamiki realnego funduszu płac. W konsekwencji, na koniec roku inflacja ponownie będzie jednocyfrowa" - napisano w raporcie BGK.
"GUS: Inflacja w kwietniu: 12,3 proc. Cel inflacyjny NBP: 2,5 proc.
Za tydzień znów ostra podwyżka stóp procentowych w górę.
Nic dziwnego, że w takich okolicznościach trudno wybrać Adama Glapińskiego na II kadencję" - skomentował ekonomista Rafał Mundry: