W poniedziałek
tysiące ludzi zebrały się na ulicach Richmond
w stanie
Wirginia
, w okolicach budynków władz stanowych, by
zaprotestować przeciwko zaostrzaniu prawa do posiadania broni.
Według szacunków na ulice wyszło
22 tysiące aktywistów.
Wielu z nich było
ubranych w sprzęt taktyczny,
miało ze sobą karabiny i amunicję z naklejkami z napisem "Guns Save Lives".
Organizatorem protestu była Liga Obrony Obywatelskiej Wirginii. Wstępnie szacowano, że na proteście może pojawić się nawet 50 tysięcy osób.
Demonstracje odbywały się w pokojowej atmosferze.
Jednak w obawie
przed grupami skrajnej prawicy
oraz spodziewanymi przeciwnikami z organizacji antyfaszystowskich gubernator Wirginii Ralph Northam zarządził ogłoszenie
stanu wyjątkowego
i tymczasowo zakazał noszenia broni w rejonie budynków władz stanowych.
W związku z tym
część protestujących postanowiła zostawić broń w domu, pozostali stanęli przed ogrodzeniem budynku władz stanowych w Richmond.
Służby otoczyły barierkami budynek kongresu stanowego i zamknęły okoliczne drogi dojazdowe. Każdy, kto chciał wejść na teren wokół kongresu,
kontrolowany był za pomocą wykrywacza metalu.
Władze stanowe Wirginii kontrolowane przez Demokratów
zapowiadają, że uchwalą zmiany w prawie do posiadania broni.
Chcą by zakazany był zakup więcej niż jednej sztuki broni miesięcznie oraz konieczność sprawdzania przeszłości nabywających ją osób.
Oprócz tego proponowane jest wprowadzenie zakazu wnoszenia broni do parków i budynków użytku publicznego.