fot. East News
Kilka miesięcy temu prawnik i pasjonat historii Michał Piegzik wytknął autorowi książki
Pacyfik i Eurazja
błędy oraz
spisanie jednego z podrozdziałów
z raportu amerykańskiego think-tanku RAND. Choć w książce zaznaczono, że geopolityk Jacek Bartosiak korzystał z prac organizacji, opublikowane w sieci fragmenty pokazują, że treść doktoratu to po prostu przetłumaczona treść raportu.
Autor krytykowanej pracy wówczas zagroził pozwem, jeżeli Piegzik będzie kontynuował swoje analizy.
Szerzej o sprawie pisaliśmy tutaj:
Tymczasem Komisja Etyki Rady Naukowej Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk omówiła wyniki analizy 8 z 11 rozdziałów pracy doktorskiej Bartosiaka, wykonanej przez zespół Piegzika.
"Większe fragmenty skopiowanych treści znajdują się na łącznie około 290 z 400 przeanalizowanych stron rozprawy doktorskiej, co stanowi
minimum 73 proc. objętości
" - czytamy w podsumowaniu analizy.
Wśród zarzutów wymieniono m.in. kopiowanie całych akapitów z innych opracowań bez wskazania oryginalnego źródła, zniekształcanie niektórych przepisanych treści poprzez dodanie własnych wstawek lub komentarza czy korzystanie z cudzych tabel i grafik oraz wskazywanie ich jako własne opracowanie.
Ponadto praca jest pełna
błędów merytorycznych
. Autorzy analizy stwierdzili "brak bezsprzecznie autorskich wniosków, które wskazywałyby na twórcze i nowatorskie przedstawienie określonej problematyki w rozprawie doktorskiej".
W związku z dowodami Komisja Etyki ISP uznała "za zasadny wniosek o uznanie poważnego naruszenia zasad etyki pracownika naukowego" oraz "konieczność rozpatrzenia przez Radę Naukową ISP PAN ważności decyzji o nadaniu Bartosiakowi stopnia doktora".
- Jak słucham pana Bartosiaka, to czasem się z nim zgadzam, a czasem nie. Moją intencją nie jest atakować go osobiście, czy uniemożliwić mu wyrażania opinii. Chodzi mi o zachowanie elementarnej uczciwości i przestrzegania uznanych zasad naukowych. Nie mam w tym żadnego innego interesu - skomentował Piegzik w rozmowie z Gazeta.pl.
W związku ze sprawą Bartosiak wydał oświadczenie, w którym przyznał, że dowiedział się o szczegółach postępowania z publikacji medialnych.
"Do znaczącej większości pojawiających się w dziś mediach zarzutów
nie mogłem się w żaden sposób ustosunkować
, ponieważ nie zostałem o nich poinformowany. Bez mojego udziału została dokonana analiza mojej książki przez zespół kierowany przez osobę, której nie można uznać za bezstronnego i obiektywnego eksperta, ponieważ zajęła ona wcześniej już aż nadto publicznie stanowisko w tej sprawie. Nie umożliwiono mi zapoznania się z tą analizą oraz możliwości ustosunkowania się do niej" - wskazał.
Bartosiak zarzucił Komisji, że sama łamie swój kodeks etyki, ponieważ osoba, której dotyczy postępowanie, nie miała możliwości przedstawienia wyjaśnień.
"Dla wyjaśnienia chciałbym jeszcze, by wybrzmiało, że decyzja Komisji Etyki to jedynie rekomendacja dla Rady Naukowej do zajęcia się sprawą unieważnienia mojego doktoratu i nie przesądza stanowiska PAN w tej sprawie. Zapewniam, że jak tylko będę miał możliwość zapoznania się z WSZYSTKIMI zarzutami pod moim adresem,
szczegółowo się do nich odniosę
" - podkreślił.