fot. EastNews
W wypowiedziach polityków PiS regularnie wraca temat "dekoncentracji mediów".
Jarosław Kaczyński
zapowiadał ją już w 2016 roku:
- Powinniśmy
krok po kroku
, oczywiście w zgodzie z regułami państw cywilizowanych, czyli wykupując te media,
doprowadzić do tego, aby były one polskie w możliwie najwyższym procencie
- mówił.
W zeszłym roku media informowały, że w ministerstwie kultury trwają prace nad
ustawą
, która miałaby zakładać m.in.
ograniczenie udziału kapitału zagranicznego na polskim rynku medialnym
. Wtedy żaden polityk obozu rządzącego tego nie potwierdził, ale zapowiedzi wróciły podczas kampanii wyborczej. Politycy PiS zgodnie zapowiadali, że dekoncentracja mediów to
"zadanie na kolejną kadencję"
.
Dziennikarze i politycy opozycji są przekonani, że PiS nie odpuści tematu dekoncentracji, która ma ich zdaniem doprowadzić do przejęcia przez nich części prywatnych mediów.
Do kwestii dekoncentracji odniósł się w wywiadzie z
Wprost
wicepremier i minister kultury
Piotr Gliński.
Przyznał, że
ustawa o mediach jest gotowa
, czeka na wygrane wybory, decyzję polityczną i "przyzwolenie społeczne".
-
Jest przygotowywana. Jeżeli będzie decyzja polityczna, to ją wprowadzimy
- stwierdził.
- Na rynku niemieckim czy francuskim obowiązuje ustawa ograniczająca możliwość koncentracji kapitału. Jakoś jeżeli chodzi o Polskę, nie jest to akceptowane. Jeszcze - kontynuował.
-
Pluralizm medialny musi być zapewniony
, bo to podstawa funkcjonowania demokracji i wszyscy to przyznają, powinny być pewne standardy spełniane. I my jesteśmy oczywiście do tego gotowi.
Jak społeczeństwo da przyzwolenie na to, to zrobimy.
Nie chcemy ćwiczyć Polaków cały czas jakimiś awanturami. Wiemy że nie mamy przewagi medialnej i że te kalumnie będą na nas spadały. Więc jest rzeczą oczywistą, że nie mamy ochoty rozpoczynania żadnych nowych awantur politycznych - tłumaczył w rozmowie z 300polityka.pl.