Od prawie roku
Stany Zjednoczone nakładają karne cła na chiński eksport
, by zmusić Chiny do zmiany polityki handlowej i gospodarczej. Władze Chińskiej Republiki Ludowej odpowiadają taryfami odwetowymi. Waszyngton zarzuca Pekinowi przede wszystkim brak wzajemności w kwestii dostępu do rynku.
Wczoraj
prezydent USA zadeklarował,
że ma zamiar oclić wszystkie pozostałe, jeszcze nieoclone
towary z Chin, warte 300 miliardów dolarów 10-procentową stawką.
"Od wielu lat Chiny zabierają nam pieniądze w wysokości setek miliardów dolarów rocznie. Odbudowaliśmy Chiny, więc teraz nadszedł czas, żebyśmy zmienili sytuację.
Jeżeli Chińczycy nie będą chcieli z nami handlować, to dla mnie w porządku. Jak dla mnie handlu z Chinami może w ogóle nie być.
Oszczędziłoby nam to dużo pieniędzy" - powiedział Trump dziennikarzom.
Stany Zjednoczone importowały w 2018 roku z Chin towary warte 540 miliardów dolarów i wyeksportowały do Chin towary warte 120 miliardów.
Zaproponowane wczoraj przez Trumpa
cła miałaby obowiązywać od września.
W serii tweetów Trump zasugerował, że jest to krok w odpowiedzi na powolne negocjacje handlowe oraz brak działań ze strony Chin. Oskarżył też prezydenta Xi Jinpinga o niestosowanie się do umów zakupu amerykańskich produktów rolnych i zakończenia sprzedaży fentanylu.
Trump zagroził też, że podniesie 10-procentowe cła do poziomu 25 procent,
jeśli prezydent Chin Xi Jinping nie przyśpieszy decyzji odnośnie zawarcia umowy handlowej. Wówczas
cały import z Chin obciążony byłby cłem w wysokości 25 procent.
Po tych słowach główny indeks giełdy w Szanghaju stracił dziś 1,4 procenta. Notowania na giełdzie są najniższe od 10 czerwca.