fot. East News
Po ataku izraelskiej armii na konwój
World Central Kitchen
rosną obawy przed jeszcze większą katastrofą humanitarną w Strefie Gazy. Kolejne organizacje z obawy o swoich pracowników wstrzymują działalność, a eksperci ostrzegają, że doprowadzi to do
upadku całego systemu poomocy
.
Przypomnijmy, że konwój WCK został zaatakowany w poniedziałek wieczorem tuż po wyładowaniu ponad 100 ton żywności w magazynie w Deir al-Balah. Była to dostawa żywności z jednego z czterech statków, które przypłynęły z Cypru. Pozostałe 240 ton wróciło na Cypr, bo po ataku żywności nie udało się rozładować. W ataku Sił Obronnych Izraela zginęło siedmiu działaczy World Central Kitchen, w tym polski wolontariusz.
Wszystko wskazuje na to, że Izraelczycy wiedzieli, że atakują konwój humanitarny.
World Central Kitchen to amerykańska organizacja humanitarna, która w ciągu 175 swojej działalności w Strefie Gazy wydała ponad 42 miliony posiłków. Po ataku oświadczyła, że zawiesza swoją działalność w tym rejonie. W ślad za nią poszła inna współpracująca z nią organizacja,
Anera
. Jak wyjaśniono, decyzję podjęto w trosce o pracowników.
Jak podaje BBC, Anera i WCK wspólnie rozdawały
2 miliony posiłków tygodniowo
na terytorium Palestyny, gdzie - według ONZ - 1,1 mln ludzi cierpi z powodu głodu.
Eksperci uważają, że zawieszenie pomocy przez WCK i Anerę doprowadzi do
załamania całego systemu pomocy żywnościowej
. World Central Kitchen przed atakiem odgrywała ogromną rolę w Stefie Gazy, zatrudniała 400 palestyńskich pracowników i ponad 3000 innych osób w 68 społecznościowych kuchniach i systemie dystrybucji. O ile za dużą część pomocy odpowiadają agencje ONZ, to wycofanie się WCK oznacza np.
zamrożenie korytarza pomocy morskiej z Cypru
, który został zorganizowany w całości przez tę organizację.
Założyciel WCK przyznał w rozmowie z mediami, że póki co "analizuje" sytuację w Gazie. Zarówno on, jak i inni przedstawiciele organizacji pomocowych alarmują, że poniedziałkowy atak nie był pierwszym ostrzałem pomocy humanitarnej, dotąd jednak nie ucierpieli w nich wolontariusze spoza Palestyny.
Jan Egeland, sekretarz generalny Norweskiej Rady ds. Uchodźców i były szef organizacji humanitarnych ONZ mówi w rozmowie z BBC, że zawieszenie pomocy przez WCK oznacza "
więcej głodu, więcej martwych dzieci
, więcej chorób epidemicznych spowodowanych niedożywieniem". Według danych WHO od października z powodu niedożywienia zmarło w Gazie co najmniej 27 dzieci.
Organizacje międzynarodowe nieustannie apelują do Izraela o
ułatwienie dostarczania pomocy
humanitarnej do Strefy Gazy. Nalegają m.in. na otwarcie przejść granicznych Karni i Erez z północną Strefą Gazy, aby umożliwić bezpośredni wjazd konwojów z pomocą. Obecnie większość konwojów musi przekraczać granicę z południową częścią Gazy na przejściach kontrolowanych przez Izrael i Egipt, a następnie przejeżdżać przez tzw. obszary wysokiego ryzyka.