fot. East News
Wielokrotnie pisaliśmy o konflikcie
właścicieli amerykańskich portali społecznościowych z rosyjskimi władzami
. Roskomnadzor, czyli urząd regulujący rynek mediów i telekomunikacji w kraju m.in
. spowalniał już działanie Twittera
, a także nakładał ogromne
kary finansowe
na inne korporacje za odmowę współpracy z Kremlem:
Ostatnio organ regulacyjny domagał się
usunięcia aplikacji "Nawalny"
ze sklepów Google Play i App Store, a także
blokowano stronę internetową opozycjonisty Aleksieja Nawalnego
. Kampania aktywisty wzywa obywateli Rosji do oddawania głosu na kandydata, który ma największe szanse
pokonać reprezentanta rządzącej partii
Jedna Rosja w danym okręgu:
Teraz dziennikarz śledczy
Christo Grozev
stwierdził podczas konferencji im. Lennarta Meri w Tallinie, że rosyjskie władze chcą wprowadzić mechanizm akredytacji dostawców hostingu. Pracownik portalu Bellingcat wyjaśnił, że
takie działanie wpłynie na działanie serwerów
, na których publikowane są materiały trafiające np. na YouTube czy Twittera.
- Akredytowani dostawcy będą musieli przekazywać FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej) pełne informacje, w tym sesje SSL, loginy, adresy IP dla każdego ze swoich użytkowników. Nie będzie anonimowości. A ci, którzy nie są akredytowani, w tym YouTube, Twitter i inne (witryny i usługi) na całym świecie,
będą mieli ograniczoną prędkość dostępu
- mówił.
Na podstawie informacji, które otrzymał od swoich informatorów, wywnioskował, że
za dwa lata prędkość dla nieakredytowanych serwisów
wyniesie 24 kilobity na sekundę, czyli
tyle co 30 lat temu
. To sprawi, że korzystanie z portali będzie praktycznie niemożliwe.
Maria Zacharowa
, rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, napisała na Facebooku, że
"władze bałtyckie od dawna zapraszają wściekłych rusofobów"
wspominając w tym kontekście nazwisko Grozeva. Nie odniosła się jednak do jego wypowiedzi czy zarzutów.