Wielka Brytania
zmaga się z
problemami w dostawach warzyw i owoców
. Cztery sieci supermarketów - Asda, Aldi, Morrisons i Tesco już częściowo ograniczyły sprzedaż niektórych produktów, wprowadzon
o limity na pomidory, ogórki i paprykę
. Rząd zapewnia, że pracuje nad rozwiązaniem, a szerokim echem odbiła się wypowiedź sekretarz ds. środowiska, która poradziła Brytyjczykom, aby zamiast pomidorów jedli lokalną rzepę.
Limity na zakup warzyw różnią się w zależności od sieci. W Tesco jeden klient może kupić maksymalnie trzy pomidory, trzy papryki i trzy ogórki. Podobnie reglamentacja wygląda w Aldim. W sieci Asda limity obowiązują również na sałatę, brokuły i kalafiora.
Głównym powodem problemów w dostawach są
warunki pogodowe w Hiszpanii i Afryce Północnej
, skąd Wielka Brytania importuje ok. 95% pomidorów czy 90% sałat. W Hiszpanii plony są uboższe przez niskie temperatury, w Maroku - przez powodzie i burze. Maroko już zakazało eksportu pomidorów, cebuli i ziemniaków, na razie do krajów Afryki Zachodniej.
Drugim problemem są
ceny energii
, przez które właściciele szklarni ograniczają hodowlę. Już wcześniej największy brytyjski hodowca ogórków Green Acre Salads alarmował, że przez pięciokrotny wzrost cen energii będzie uprawiał mniej, a sadzenie zacznie później. Podobne ograniczenia wprowadzają hodowcy w Holandii, skąd Wielka Brytania również importuje warzywa.
W mniejszym stopniu na sytuację ma wpływać
brexit
. Eksperci tłumaczą, że Brytyjczycy jeszcze w pełni nie odczuwają ograniczeń, które się z nim wiążą, m.in. dlatego że kontrole celne świeżych towarów wwożonych do kraju mają rozpocząć się dopiero w 2024 roku. Niektórzy zauważają jednak, że kraje Unii Europejskiej są w lepszej sytuacji, bo korzystają na lepiej skoordynowanych łańcuchach dostaw.
Rząd zapewnia, że niedobory warzyw potrwają "około cztery tygodnie". Dużym echem odbiła się wypowiedź sekretarz ds. środowiska
Therese Coffey
, która w parlamencie wyjaśniała, że Brytyjczycy powinni jeść lokalne produkty.
- Ważne jest, żebyśmy pielęgnowali gatunki, które mamy w kraju.
Wiele osób mogłoby teraz jeść rzepę zamiast myśleć o sałacie czy pomidorach.
Jestem jednak świadoma, że konsumenci chcą mieć dostęp do tych warzyw przez cały rok i tę potrzebę nasze sklepy i hodowcy na całym świecie próbują zaspokoić - stwierdziła Coffey.