fot. East News
W piątek Sejm przegłosował ustawę potocznie nazywaną "lex Tusk", dotyczącą powołania komisji weryfikacyjnej, której celem ma być badanie wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo Polski. Paweł Kukiz również
głosował za powołaniem komisji
, choć okazało się, że wcale nie popiera ustawy.
Wytłumaczył, że opozycja blokuje wszystkie projekty Kukiz'15, veto senackie i tak zostałoby odrzucone, a na dodatek w Sejmie tuż nad politykiem stał Donald Tusk.
"Ten sam, który lata temu patrząc mi w oczy zapewniał o tym, że wprowadzi w Sejmie JOW, zlikwiduje Senat, obniży progi w referendach… I VAT też… Stał nade mną i widział, jak głosuję. Choćby z tego powodu nie mogłem zagłosować inaczej" - napisał.
W poniedziałek Andrzej Duda poinformował, że podpisał ustawę i skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. We wtorek ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw, a w środę weszła w życie.
Zgodnie z jej treścią w skład komisji ma wejść dziewięciu członków w randze sekretarza stanu powoływanych i odwoływanych przez Sejm.
Teraz Kukiz w rozmowie z Polską Agencją Prasową oświadczył, że nie otrzymał propozycji dołączenia do omawianej komisji.
- Jeżeli ktoś kolportuje takie informacje, to są to wyssane z palca bzdury - podkreślił.
Zapowiedział również, że "jeśli cała opozycja zbojkotuje komisję, a tylko PiS i obóz Zjednoczonej Prawicy ma wystawić swoich kandydatów, to
nie będzie brał udziału w głosowaniu
", ponieważ "nie wyobraża sobie, żeby tylko jedna strona sądziła drugą stronę".
- Zależy mi na tym, żeby te wpływy rosyjskie były wyjaśnione, bo to jest rzecz oczywista, choć szanse na to są niewielkie, ale niedopuszczalne dla mnie, dla mojego sumienia jest to, żeby tylko jedna strona miała oręż w ręku i żeby komisja, która ma za zadanie poszukiwanie macek ruskiej agentury w Polsce, zamieniła się w
przedwyborczą instytucję marketingu politycznego
- dodał.
Przypomnijmy, że członkowie komisji będą mogli bez konsekwencji przesłuchiwać, inwigilować, przeszukiwać, a nawet pozbawić daną osobę prawa do pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat czy zakazać dostępu do informacji niejawnych. Ponadto od wymienionych "środków zaradczych" nie będzie przysługiwało prawo do odwołania się. Właśnie dlatego ustawa została potocznie nazwana "lex Tusk".