Rzeczpospolita
przyjrzała się postępom prac nad
polskim samochodem elektrycznym
. Według dziennika, choć na projekt "Izera" wydano już 69 mln złotych, wciąż nie widać żadnych efektów, a rozpoczęcie budowy fabryki, które zaplanowano na drugą połowę 2022 roku jest "nierealne".
Przypomnijmy, że w 2016 roku
Mateusz Morawiecki
obiecywał, że do 2025 roku po polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. W tym samym roku spółki energetyczne z udziałem Skarbu Państwa powołały spółkę ElectroMobility Poland, która skupia się na stworzeniu polskiego elektryka.
W lipcu 2020 roku pokazano pierwsze prototypy samochodu, któremu nadano nazwę Izera.
Seryjna produkcja dwóch modeli Izery miała rozpocząć się w 2024 roku w fabryce pod Jaworznem, która miała zacząć być budowana w 2021 roku. Termin
przesunięto na drugą połowę 2022
, ale - jak podaje
Rzeczpospolita
- jest on nierealny, ponieważ do tej pory
nie udało się nawet przejąć gruntu pod fabrykę
, choć w zeszłym roku Sejm - aby to ułatwić - uchwalił specustawę.
Dziennik podkreśla jednak, że kłopotów z Izerą jest więcej. Spółka ElectroMobility Poland nie wybrała jeszcze dostawcy platformy Izery - głównego elementu, na którym budowane jest auto. Spółka tłumaczy, że opóźnienia są spowodowane "pandemicznym przerwaniem łańcuchów dostaw".
-
Analizujemy i rozważamy różne opcje projektowe
- mówi w rozmowie z
Rzeczpospolitą
Paweł Tomaszek
, dyrektor ds. komunikacji i rozwoju biznesu EMP, wyjaśniając, że sytuacja międzynarodowa "nie przekreśla zasadności projektu, ale doprowadziła do konieczności przemodelowania niektórych założeń".
Według informacji
Rzeczpospolitej
, do końca 2021 roku spółka wydała
69 mln zł na realizację projektu
. Na chwilę obecną efekty prac to zaprojektowane linie produkcyjne, opracowana koncepcja produkcji dla trzech wydziałów zakładu i logistyki.
"Choć rząd wielokrotnie podkreślał znaczenie projektu Izera, a w zeszłym roku zapewnił na jego pierwszy etap 250 mln zł, wykonanie inwestycji jest opieszałe" - podsumowuje dziennik.