fot. YouTube/Einsatzfahrten Leipzig
Sąd w Dreźnie wydał wczoraj wyrok w sprawie 32-letniego Thomasa z miasteczka pod Lipskiem, który w 2018 roku
rozbił wypożyczone Lamborghini Huracan
. Uznano, że mężczyzna nie musi zwracać wypożyczalni pieniędzy za uszkodzone auto, ponieważ to nie on włączył w nim tryb sportowy.
Do wypadku doszło w październiku 2018 roku. Thomas G. w prezencie od żony dostał kupon na półgodzinną przejażdżkę Lamborghini Huracan wartym wówczas 150 tysięcy euro. W jeździe towarzyszył mu 21-letni wówczas pracownik wypożyczalni w Lipsku. 32-latek stracił panowanie nad samochodem, zahaczył o dwa drzewa i zatrzymał się na trzecim. Obaj mężczyźni zostali ranni, a auto nadawało się wyłącznie do
kasacji
.
Salon samochodowy żądał od Thomasa G.
odszkodowania
za zniszczony pojazd. Ten jednak skierował się do sądu, twierdząc, że to nie on włączył tryb sportowy w aucie, który ograniczył działanie stabilizacji toru jazdy. W toku postępowania okazało się, że przycisk trybu SPORT
został włączony jeszcze w salonie
.
Sąd pierwszej instancji przyznał rację kierowcy, salon jednak wniósł apelację. Sąd drugiej instancji nie dopatrzył się jednak celowego działania ani nieodpowiedzialności po stronie Thomasa G. Poza tym zwrócono uwagę, że sprawa uległa przedawnieniu, ponieważ salon wniósł pozew o odszkodowanie dopiero po roku od wypadku, tymczasem wedle prawa wypożyczalnie mają 6 miesięcy na domaganie się wyrównania szkód.