Dziennikarka technologiczna Financial Times Cristina Criddle twierdzi, że dwa dni przed Bożym Narodzeniem pracownik TikToka zadzwonił do niej z informacją, że dwie inne osoby w Chinach i dwie w USA odpowiedzialne za platformę "nadużyły uprawnień", czyli
sprawdzały jej dane z prywatnego telefonu
za pośrednictwem profilu w serwisie społecznościowym.
Criddle nie umieściła swojego imienia, nazwiska czy zawodu w opisie konta, ponieważ inwigilowany profil był poświęcony jej
kotu Buffy
, który zebrał jedynie 170 followersów.
W rozmowie z BBC wyjaśniła, że wewnętrzny dział audytu uzyskał dostęp do danych kobiety, kiedy porównywał numery IP nieokreślonej liczby swoich pracowników z IP urządzenia dziennikarki, które miewały tę samą lokalizację. TikTok miał w ten sposób namierzyć, kto z ich pracowników jest
informatorem prasy
.
Criddle nie wie, jak długo była śledzona. Wie jedynie, że incydent miał miejsce latem 2022 roku, kiedy rozmawiała z pracownikami TikToka na temat niedozwolonych praktyk firmy.
- Jeśli moja lokalizacja była monitorowana 24/7, to nie ograniczała się to tylko do moich aktywności zawodowych, ale objęła też moje życie prywatne. Prawdziwym zagrożeniem i prawdziwie mrożącą krew w żyłach kwestią jest to, że po prostu próbowałam wykonywać swoją pracę - dodała.