Wszystko wskazuje na to, że
jutro na Białorusi rozpocznie się ogólnokrajowy strajk generalny
. Dziś mija termin
ultimatum
, które
Swiatłana Cichanouska postawiła Aleksandrowi Łukaszence
dwa tygodnie temu.
"Ogłaszamy ultimatum. Reżim na 13 dni na spełnienie warunków: Łukaszenka musi zrezygnować, przemoc musi się zakończyć, wszyscy więźniowie polityczni muszą zostać uwolnieni. Jeżeli nasze żądania nie zostaną spełnione do 25 października, cały kraj wyjdzie pokojowo na ulice.
26 października wszystkie przedsiębiorstwa zaczną strajk, wszystkie drogi zostaną zablokowane, państwowe sklepy nie będą miały już czego sprzedawać" - pisała liderka opozycji.
Jak donosi Biełsat TV, Białorusini szykują się już do poniedziałkowego strajku, który ma przyjąć różne formy,
od strajku włoskiego do sabotażu
. Cichanouska wzywa m.in. do nieprzychodzenia do pracy i na zajęcia, zamknięcia firm i biur i niekorzystania z usług państowych przedsiębiorstw. Białorusinom zaleca się zrobienie zapasów spożywczych, leków oraz maseczek, a także wypłacenia gotówki z banku.
Cichanouska przekonuje, że
nawet jeśli strajk się nie powiedzie, Białorusini się nie poddadzą
.
- Myślę, że woli Białorusinów nie da się zmienić. Nawet jeśli nie odniesiemy sukcesu lub nie osiągniemy efektów, na które liczymy, ludzie będą szukać innej możliwości walki, innej formy protestu. Nie zatrzymają się - mówiła podczas wizyty w Danii.
-
Wiem, że wiele osób boi się utraty pracy. Wiele osób nie jest gotowych, obserwują, co się dzieje.
Ale mam nadzieję, że ten ruch odniesie sukces. Nie organizujemy strajków sami, to ludzie decydują, czy są gotowi, czy nie. Ale mamy nadzieję, że Białorusini przemówią jednym głosem w ten weekend i w kolejnych dniach.
Jeszcze dziś ma odbyć się kolejny marsz przeciwko Łukaszence.