Gazeta Wyborcza
w dzisiejszym wydaniu publikuje nowe informacje dotyczące
bliskich współpracowniczek prezesa NBP, Adama Glapińskiego
. Zdaniem dziennika
Martyna Wojciechowska i Kamila Sukiennik
nie mają wystarczających kompetencji do pracy, którą wykonują.
Wojciechowska, która skończyła
filologię rosyjsko-ukraińską
, pracuje w NBP od 11 lat. Jej kariera rozwinęła się, gdy prezesem został Glapiński. W 2016 roku została
dyrektorem Departamentu Komunikacji i Promocji NBP
i - jak ustaliła
Wyborcza
- zarabia
65 tys. zł miesięcznie
.
W listopadzie Glapiński miał forsować jej
kandydaturę do zarządu NBP
. Podobno prowadził na ten temat zaawansowane rozmowy z władzami państwowymi. Umieścił ją też w radzie
Bankowego Funduszu Gwarancyjnego
, a pracę w Komisji Nadzoru Finansowego dostała jej siostra,
Daria Wojciechowska-Bujno
.
Kamila Sukiennik
jest z kolei
dyrektorką gabinetu prezesa Glapińskiego
. Jej imię pada podczas rozmowy
Marka Chrzanowskiego i Leszka Czarneckiego
. Były szef KNF mówi o niej, że 20 lat temu była modelką i
"gdzieś tam we Wrocławiu reklamowała rajstopy"
.
Sukiennik zasiada
w radzie nadzorczej Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych
. W związku z tym powinna mieć kierunkowe wykształcenie i spełniać szereg innych wymogów. Tymczasem nie wiadomo, kim jest z wykształcenia,
Wyborcza
ustaliła tylko, że
studiowała zaocznie reklamę
w Wyższej Szkole Promocji.
Może to oznaczać, że NBP
łamie unijne dyrektywy
dotyczące systemów finansowych państw członkowskich.
Jak podaje Gazeta,
biuro prasowe NBP nie chce potwierdzić kompetencji obu współpracowniczek Glapińskiego
. Podobnie Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, który w mailu do dziennika tłumaczy, że Sukiennik zaczęła pracę zawodową w 2005 roku i "od tego czasu
stopniowo podnosiła swoje kwalifikacje
i zajmowała kolejne stanowiska służbowe".