EastNews
W 2016 roku został uruchomiony przez rząd
program naprotechnologii
- "kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce", który
zastąpił refundowanie zabiegów in vitro
. Przez dwa lata pochłonął ponad
30 milionów złotych
: na sprzęt, adaptację pomieszczeń i badania diagnostyczne.
Program budził - i wciąż budzi - wiele kontrowersji. Lekarze podkreślali, że na temat skuteczności naprotechnologii brakuje wiarygodnych publikacji naukowych. Ponadto jest to metoda, którą sam jej twórca określa jako "propozycję ideologiczną, związaną z problemem niepłodności w małżeństwie".
Dlatego Narodowym Programem Prokreacji mogą zostać objęte jedynie
pary po ślubie
. In vitro jest zaś uznaną i skuteczną metodą leczenia.
Ministerstwo Zdrowia podsumowało właśnie pierwsze lata funkcjonowania programu. Okazało się, że do tej pory do programu przystąpiło
1300 par
, którym urodziło się
70 dzieci
. Jak wylicza
Dziennik Gazeta Prawna
, skuteczność programu wynosi więc 5%, a
urodzenie jednego dziecka to koszt ponad 440 tysięcy złotych
.
To całkiem sporo. Dla porównania - w ciągu czterech lat rządów PO-PSL na świat dzięki programowi in vitro przyszło
8395 dzieci
. Jedno dziecko kosztowało więc podatników ok.
35 tys. zł
, a skuteczność programu to ok. 35%. Ponadto program był realizowany we współpracy z prywatnymi klinikami leczenia, odeszły więc koszty doinwestowania państwowych placówek, które w programie PiS wyniosły 30 milionów.
Ministerstwo zdrowia zastrzega, że "ze względu na specyfikę" programu naprotechnologii "nie można jeszcze w pełni ocenić jego skuteczności". Póki co jednak wszystko wskazuje na to, że
nie były to dobrze wydane pieniądze
.