Wrocław
zmaga się z
plagą szczurów
. Zwierzęta te oswoiły się już na tyle z ludźmi, że nie nie boją się już obecności człowieka. Można je spotkać na osiedlowych śmietnikach, a co gorsze pojawiają się także w niektórych mieszkaniach. Docierają tam między innymi przez kanalizację. Jak relacjonuje Polsat Newsa, mieszkająca w tym mieście Renata Skrzypek znalazła martwego szczura we własnej toalecie.
Stacja podkreśla, że sytuacja w mieście jest bardzo poważna. Szacuje się, że
na każdego z blisko 700 tysięcy wrocławian
przypada
10 szczurów.
Jedyną metodą na zwalczania roznoszących groźne choroby gryzoni jest ich
eliminowane poprzez trucie.
Dlatego radni Wrocławia podjęli decyzję o deratyzacji. W nowym regulaminie przegłosowanym przez wrocławskich radnych
"akcja deratyzacja" będzie trwała aż 10 miesięcy w roku
. Wcześnie trwała tylko 5 miesięcy.
- Będą tylko dwa miesiące przerwy. Natomiast tak naprawdę będzie to ciągła deratyzacja. Czyli od listopada do marca, a później po kwietniowej przerwie - od maja do września - wyjaśnił Marcin Oboza z Urzędu Miasta Wrocławia.
Jak podaje Polsat News obowiązek systematycznego zwalczania szkodników ciąży na właścicielach i zarządcach posesji. Jeśli służby odkryją, że obowiązek ten nie jest realizowany właściciel posesji, otrzymuje mandat. Strażnicy miejscy apelują do mieszkańców, by zgłaszali im sytuacje, gdy zobaczą szczury: