
fot. East News / belarus.by
Dziś na
Białorusi
obchodzony jest
Dzień Wolności
, inaczej Dzień Woli. Świętuje go demokratyczna opozycja i uznawany jest on za nieoficjalne święto niepodległości. Tym razem święto postanowił wykorzystać przywódca Białorusi
Aleksander Łukaszenka
. Na dzisiejszy dzień zaplanowana została inauguracja Łukaszenki
na funkcję prezydenta
po styczniowych "wyborach".
Według Centralnej Komisji Wyborczej został on wybrany na prezydenta Białorusi wolą narodu w ramach demokratycznych wyborów. Zagłosować miało na niego 86,82 proc. Białorusinów.
Łukaszenka złożył uroczystą przysięgę w Złotej Sali Pałacu Niepodległości. Ceremonię poprzedził wjazd kolumny prezydenckiej eskortowanej przez motocyklistów przez centrum Mińska. Uroczystość rozpoczęła się wniesieniem Konstytucji Białorusi, na którą Łukaszenka złożył dłoń, wypowiadając przysięgę w języku białoruskim.
W czasie swojego wystąpienia
białoruski przywódca zachwalał Białoruś i nie szczędził słów o narodowej wielkości
:
"Przede wszystkim chciałbym pogratulować nam wszystkim zwycięstwa w wyborach. To zwycięstwo nie tylko moje, prezydenckie, ale milionów Białorusinów" - mówił.
Podkreślił też, że Białorusini "ponownie większością opowiedzieli się za niepodległością, ciągłością polityki i pewną przyszłością". Dodał też, że w ten sposób została zademonstrowana "dojrzałość białoruskiego narodu" i "tryumf jedności".
Łukaszenka zapewnił, że
Białoruś jest dziś krajem suwerennym, o którym mówi się już na całym świecie
:
- Stworzyliśmy suwerenne państwo. Mamy powody do dumy. Trzy dekady temu kto słyszał o Republice Białoruś? Prawie nikt. A dziś? Dziś mówi się o nas na całym świecie - dziś coś znaczymy! - mówił.
Co więcej, dodał też, że połowa świata marzy o takiej dyktaturze, panuje w Białorusi:
- Połowa świata marzy o takiej dyktaturze, jaka istnieje na Białorusi. Wolność słowa? U nas wszystko z nią w porządku. Demokracji mamy więcej niż ci, którzy uważają się za jej wzór. Mamy bowiem dyktaturę realnych działań i interesów ludzi - dodał.
Warto nadmienić, że białoruski przywódca nie mógł spokojnie oczekiwać na inaugurację, ponieważ
sen z powiek spędzał mu wzrost cen ziemniaków i ich niedostateczna produkcja w kraju
:
- Ludzi powinno być stać na podstawowe warzywa i owoce - kapustę, cebulę, ziemniaki, marchewkę czy jabłka. Wykonaliście moje polecenie dotyczące funduszy stabilizacyjnych i zapewniliście ludności żywność w tym przejściowym okresiezimowym? Nie wykonaliście - i poniesiecie za to odpowiedzialność! - grzmiał Łukaszenka na jednym ze spotkań ze swoimi współpracownikami.
-
Okazuje się, że nie mamy ziemniaków! Jak bardzo podrożały ziemniaki?
8 proc. to tylko w tym roku! Więc nie możemy wyprodukować wystarczającej ilości ziemniaków, przechować ich w piwnicy i potem sprzedać ludziom!? Trzeba wyrzucić tych wszystkich kierowników do diabła. Nie możemy wyprodukować wystarczającej ilości ziemniaków! Ceny na ziemniaki w ciągu dwóch miesięcy wzrosły o 10 proc. ! - dodał.