fot. kpt. Mateusz Krzystański / Państwowa Straż Pożarna
Cały dzień trwała wczoraj akcja gaszenia
pożaru składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich
. Według ustaleń, na obszarze około 5,5 tys. metrów kwadratowych zgromadzono
nielegalnie
ok. 5 tys. ton chemicznych substancji, a także podobne ilości plastikowych odpadów. Akcja gaśnicza była bardzo trudna, poszkodowanych zostało dwóch strażaków, na miejscu wciąż pracuje około 100 osób. W związku z pożarem nad miastem pojawił się słup czarnego dymu, który - jak oceniają eksperci - rozprzestrzeni się na inne obszary. Zanieczyszczona została też okoliczna rzeka.
Pożar wybuchł w piątek około godziny 9.
- O godz. 9:07 wpłynęło zgłoszenie o pożarze składowiska przy ul. Wyzwolenia w Siemianowicach Śląskich.
To składowisko odpadów niebezpiecznych, w tym chemikaliów
składowanych w pojemnikach oraz beczkach - relacjonował ł kpt. Sebastian Karpiński oficer prasowy komendanta miejskiego PSP w Siemianowicach Śląskich.
Do akcji skierowano 40 zastępów straży pożarnej. Akcja gaśnicza była bardzo trudna ze względu na nieznajome pochodzenie substancji.
- Z metra na metr posuwamy się do jego centrum, z nadzieją, że uda nam się go szybko ugasić, oczywiście te środki są bardzo mocno niezidentyfikowane, ich palność jest dla nas zaskoczeniem. Niektóre środki chemiczne palą się intensywniej, potrzebujemy więcej środków gaśniczych, żeby je ugasić. Pożar jest opanowany, nie rozprzestrzenia się. Zamykamy przestrzeń pożaru i przesuwamy się do środka. (...) Te materiały były składowane na wielu poziomach, więc pożar, czyli wysoka temperatura działa na materiały, które były położone głębiej, że on się
zapalają z opóźnieniem i to powoduje eksplozje
- mówił Śląski Komendant Wojewódzki PSP st. bryg. Wojciech Kruczek.
Władze miasta oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska apelowały do mieszkańców Siemianowic, Chorzowa, Sosnowca, Mysłowic, Dąbrowy Górniczej, Katowic, Piekar Śląskich, Zabrza, Bytomia i powiatu będzińskiego o zamknięcie okien i pozostanie w domach. Urząd Wojewódzki natychmiast rozpoczął natomiast
monitoring sytuacji środowiskowej
z wykorzystaniem stacji stacjonarnych, jak i mobilnego laboratorium sprawdzającego stan powietrza.
"Obecnie prowadzone są na terenie miasta badania pod kątem zanieczyszczenia toksykologicznego, a ich wyniki nie wskazują na podwyższone stężenie związków, które mogłyby być niebezpieczne dla zdrowia i życia. Niemniej w dalszym ciągu zalecane jest ograniczenie przebywania na wolnym powietrzu i zamykanie okien i drzwi w budynkach" - informował Urząd Miasta około 15.30.
Po południu rzecznik KM PSP przekazał, że
pożar powoli jest dogaszany
, a na miejscu wciąż pracuje 60 zastępów straży pożarnej. W trakcie akcji
zasłabło dwóch strażaków
.
"Teren działań został podzielony na 4 odcinki bojowe. Na miejscu pracują także 3 samochody ratownictwa chemiczno-ekologicznego PSP ( z Katowic-Piotrowic, Kędzierzyna Koźla i Krakowa), które dokonują pomiarów jakości powietrza na terenie akcji, w Siemianowicach Śląskich i miastach ościennych" - przekazano w komunikacie Śląskiej Komendy Wojewódzkiej.
Jak informowało w sobotę rano RFM FM, na miejscu
wciąż pracuje około 100 strażaków
.
Podczas akcji gaszenia pożaru doszło do z
anieczyszczenia rzeki Brynicy
. Woda przybrała brązową barwę, mieszkańcy alarmują, że czują odór chemikaliów. Burmistrz Czeladzi napisał na Facebooku, że zanieczyszczenie nie stanowi zagrożenia dla podziemych ujęć wody pitnej, a sytuacja jest stale monitorowana. Badanie próbek realizują także Wody Polskie.
Podczas pożaru nad miastem pojawił się też słup dymu, który wzniósł się na
wysokość kilku kilometrów
. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przewiduje, że toksyczna chmura zacznie rozprzestrzeniać się na inne obszary.