fot. EastNews
Wczoraj wicepremier
Jarosław Gowin
podał się do dymisji po tym, jak nie udało mu się dojść do porozumienia z
Jarosławem Kaczyńskim
w sprawie wyborów prezydenckich. Zdaniem Gowina głosowanie korespondencyjne nie jest dobrym rozwiązaniem. Wcześniej proponował zmianę Konstytucji i
wydłużenie kadencji Andrzeja Dudy
.
Wieczorem Sejm przegłosował jednak ustawę, która
pozwoli na zorganizowanie wyborów korespondencyjnych
. Za było 230 posłów, wszyscy z klubu PiS. Dwóch posłów klubu było przeciw (obaj z Porozumienia), dwie posłanki się wstrzymały, również z Porozumienia. Gowin nie głosował.
Gowin w rozmowie z WP tłumaczył dziś, że posłowie Porozumienia (w sumie jest ich w Sejmie 18) głosowali za ustawą, bo tego wymaga
odpowiedzialność za Polskę
.
- Odpowiedzialność za Polskę to też odpowiedzialność za to, żeby był stabilny rząd.
Gdybyśmy wyszli z koalicji, byłby rząd mniejszościowy, a wkrótce zapewne przedterminowe wybory.
Skoro nie zgadzam się na wybory prezydenckie 10 maja, to tym bardziej nie mogę doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych.
To byłaby po prostu katastrofa dla Polski
- mówił.
- Jestem w trakcie pakowania. Nie traktowałbym tego w kategoriach żalu, tylko w kategoriach odpowiedzialności za Polskę.
Nie zgadzam się, żeby politycy zajmowali się teraz wyborami prezydenckimi.
Uważam, że powinniśmy wszystkie siły skoncentrować na walce o zdrowie Polaków - komentował swoją dymisję.
- Wynik wyborów może być kwestionowany przez opozycję i unieważniony przez Sąd Najwyższy. Jedynym odpowiedzialnym rozwiązaniem jest przełożenie wyborów - podkreślił.