Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników
wydało oświadczenie będące odpowiedzią na medialne doniesienia o
śmierci ciężarnej Doroty w Nowym Targu
. Lekarze piszą w nim o "linczu" i "nagonce" oraz przypominają, że muszą działać zgodnie z prawem.
Sprawę 33-letniej Doroty kilka dni temu nagłośniła
Uwaga
TVN. 21 maja kobieta
w piątym miesiącu ciąży
trafiła do Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Nowym Targu z powodu przedwczesnego odpłynięcia wód płodowych. Z relacji jej rodziny i prawniczki wynika, że jej
stan gwałtownie się pogarszał
, narzekała na ból głowy, wymioty, rósł wskaźnik stanu zapalnego. Mimo tego lekarze nie zdecydowali się na przerwanie ciąży. Decyzję tę podjął dopiero 23 maja wojewódzki konsultant ds. ginekologii, gdy badanie USG po godzinie 5 rano wykazał obumarcie płodu. Wówczas było jednak już za późno, a 33-latka zmarła po godzinie 9.
Wyniki sekcji wykazały, że przyczyną śmierci był
wstrząs septyczny
, czyli ostatni etap rozwoju sepsy. Rodzina kobiety oskarża lekarzy, że
za późno zaczęli ratować jej życie
i złożyła zawiadomienie do prokuratury dotyczące narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia przez personel szpitala. Do prokuratury trafił również wniosek ze strony szpitala o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego.
Sprawa wywołała ogromne kontrowersje i - podobnie jak
historie Izabeli z Pszczyny i Agnieszki z Częstochowy
- łączona jest z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
"Dorota nie żyje, bo lekarze patrzyli jak umiera"
- napisała po nagłośnieniu sprawy posłanka Lewicy
Katarzyna Kotula
.
"Mamy dość słuchania lekarzy tłumaczących się że mają związane ręce. Może warto przypomnieć sobie co przysiegaliście idąc do tego zawodu? Po czyjej stornie dziś jesteście? Jak mają wam dziś zaufać kobiety które zachodzą w ciążę albo chcą w nią zajść?! Jak mają wam zaufać skoro kolejny raz je zawiedliście. Iza, Agnieszka, Ania, Dorota i wiele tych bezimiennych które straciło życie, bo wasz strach był silniejszy niż elementarna przyzwoitość i wywiązanie się z przysięgi" - dodała.
Podobnie reagowały inni politycy Lewicy, a także organizacje takie jak
Aborcyjny Dream Team
, który opublikował listę "zarzutów do środowiska ginekologicznego w Polsce":
Na najbliższą środę zaplanowano demonstracje "dla Doroty", które odbędą się w całej Polsce:
Teraz oświadczenie wydało także
Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników
, które pisze o
nagonce, linczu i presji
w stosunku do lekarzy.
"W ostatnim czasie lekarze położnicy-ginekolodzy mierzą się z problemami wynikającymi z rozwiązań systemowych, które mogą oddziaływać zarówno w sferze psychologicznej, jak i prawnej na podejmowane decyzje i procesy lecznicze. Presja, którą odczuwa nasze środowisko specjalistyczne jest bardzo wysoka, tym bardziej ferowanie przedwczesnych wyroków, a także emocjonalna dyskusja czy wręcz nagonka medialna, mogą okazać się fatalne i niebezpieczne dla obu partnerów, zarówno lekarza, jak i kobiet-pacjentek" - czytamy.
"Stanowczo protestujemy, domagając się pozostawienia oceny postępowania medycznego biegłym ekspertom" - apeluje PTGiP.
"Stoimy na stanowisku, że
obecnie prowadzona kampania przedwczesnych osądów jest zjawiskiem absurdalnym
, głęboko niemerytorycznym, nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwą i rzetelną dyskusją i
nosi znamiona linczu publicznego
. Uważamy, że przedwczesne oskarżenia lekarzy, którzy w trudnych warunkach zajmują się niesieniem pomocy i ratowaniem życia kobiet jest niedopuszczalne" - czytamy.
Dalej organizacja pisze o "trendzie regularnie powracającej nagonki medialnej" i "bezpodstawnym ataku na wszystkich lekarzy", które prowadzą do "zastraszania całego środowiska" i "paraliżu decyzyjnego".
Towarzystwo pisze także o
"niewydolności systemowej"
i spadku liczby młodych lekarzy, którzy chcieliby wykonywać specjalizację ginekologa.
"Pragniemy jednocześnie zaznaczyć, że żadnej kraj nie stworzył systemu medycznego, który całkowicie wyeliminowałby możliwość wystąpienia powikłań. Niestety mogą one mieć najcięższy i najtragiczniejszy przebieg, zakończony śmiercią kobiety i dziecka. Nie oznacza to jednak, że ktokolwiek celowo dopuścił się zaniedbań. Jesteśmy ludźmi, a historia naturalna zakażeń pokazuje, że przebieg nie wszystkich z nich jesteśmy w stanie przewidzieć, wyleczyć i zapobiec najgorszemu".
Lekarze przypominają też, że są zobligowani do
przestrzegania prawa
.
"Nie jesteśmy wszechmocni, a niejednokrotnie przebieg choroby uniemożliwia wyleczenie pacjenta. Apelujemy do społeczeństwa o zrozumienie, że przy najlepszych staraniach, użyciu najnowocześniejszych narzędzi, metod leczenia i leków, nie wszystkich możemy uratować, a postrzeganie każdego powikłania jako błędu lekarskiego jest nieporozumieniem brzemiennym w skutki konfliktu pomiędzy pracownikami ochrony zdrowia a pacjentami. Przypominamy, że rolą państwa a nie lekarzy jest tworzenie prawa, które powinno budować fundamenty tworzące optymalne warunki leczenia dla pacjentów oraz lekarzy. Jednocześnie przypominamy, że lekarze jako obywatele są zobowiązani do przestrzegania obowiązującego prawa" - czytamy.
Całe oświadczenie można przeczytać
tutaj
.
Sprawa 33-latki była dziś omawiana na konferencji prasowej z udziałem m.in. ministra zdrowia. Obecny na niej rzecznik praw pacjenta
Bartłomiej Chmielowiec
przekazał, że ze strony szpitala doszło do wielu
naruszeń
praw pacjentki.
- Doszliśmy do następujących ustaleń: doszło do naruszenia praw pacjentki, doszło do naruszenia prawa do udzielania świadczeń zdrowotnych zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, doszło do naruszenia prawa pacjenta do udzielanych świadczeń z należytą starannością - mówił rzecznik.
Naruszono również prawa dotyczące rzetelnej dokumentacji, a także w zakresie uzyskania rzetelnej informacji o stanie zdrowia i tego, jaki był plan terapeutyczny.
- Trudno było założyć od razu, że antybiotyk działający w 99% tym razem nie zadziała, ale był moment, kiedy można było dodać kolejny antybiotyk albo zakończyć ciążę - mówił z kolei konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii
prof. Krzysztof Czajkowski
.
Adam Niedzielski
zapowiedział natomiast powołanie specjalnego zespołu, "który dopracuje wytyczne w sprawie terminacji ciąży, czyli aborcji, wydane w roku 2021".
- Każda kobieta w kraju ma prawo - w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia - do przerwania ciąży, czyli do aborcji. Te dwa warunki powinny być traktowane rozłącznie - mówił minister zdrowia.
Sprawa budzi ogromne emocje również z powodu rzekomej
"polityki szpitala"
. Jak informuje
Gazeta Wyborcza
, w 2005 roku ówczesny dyrektor placówki ogłosił, że szpital nie będzie wykonywać aborcji, bo jego patronem jest Jan Paweł II. Nie wycofał się z tego nigdy nowy dyrektor, pełniący tę funkcję od 2010 roku
Marek Wierzba
. Dodatkowe kontrowersje wywołuje fakt, że jest on radnym wojewódzkim z ramienia Suwerennej Polski - ugrupowania Zbigniewa Ziobry, które sprzeciwia się aborcji. On sam broni się, że nie ma to wpływu na postępowanie w szpitalu. Jak jednak podaje Wyborcza, w ciągu ostatnich sześciu lat w szpitalu w Nowym Targu im. Jana Pawła II nie przeprowadzono ani jednej aborcji.