W Europie szybko rośnie liczba zakażeń koronawirusem. Tymczasem z Chin i państw sąsiadujących płyną już bardziej optymistyczne wieści. Za wzór walki z pandemią stawiany jest
Tajwan
.
Korea Południowa,
która po Chinach była drugim
krajem, w którym wykryto największą liczbę zachorowań na COVID-19, obecnie spadła na
piąte miejsce.
Więcej przypadków wykryto już we Włoszech, w Iranie i w Hiszpanii.
Choć trudno tak bogate i rozwiniete państwo porównywać z Polską, warto podpatrzeć pewne zachowania, bo najwidoczniej coś robią tam dobrze. Zwłaszcza, że jak pokazuje przykład
USA
, najbogatszego państwa na świecie, choć nie per capita, pieniądze niekoniecznie idą w parze z mądrością.
Co i jak robią w Korei? Rozmawiamy z
Martą,
Polką, która wraz z mężem i synkiem od
czterech lat
mieszka w Suwonie, ponadmilionowym mieście pod Seulem.
Donald.pl: Jak obecnie wygląda sytuacja w Korei? W pewnym momencie Korea była drugim krajem po Chinach jeśli chodzi o liczbę zakażonych.
Marta:
Obecnie mamy w miarę stabilną sytuację, od kilku dni maleje liczba zachorowań i przybywa ludzi wyleczonych. Jesteśmy teraz na piątym miejscu pod względem zachorowań. Jakiś czas temu wyprzedziły nas Włochy, u których jest już ponad dwa razy tyle przypadków co u nas, a także Iran.
Donald.pl: Powiedz jak zachował się rząd. Jakieś szczególne środki ostrożności? Wszystko co się da pozamykane jak u nas?
Marta:
Zostały wprowadzone pewne środki ostrożności, ale nie wprowadzono (jeszcze) stanu wyjątkowego. Życie toczy się jak dawniej, tylko ludzie stali się bardziej ostrożni i zaczęli wszędzie nosić maski. Zamykano jedynie miejsca, w których przebywali ludzie zarażeni, aby je zdezynfekowano.
Kwarantanna osób podejrzanych o zakażenie.
Donald.pl: A jest jakaś pomoc dla ludzi objętych kwarantanną?
Marta:
Jeśli ktoś musi zostać w domu ze względu na kwarantannę,
dostaje dwie paczki
. W jednej worki na śmieci/odpady medyczne, maski, termometr i spray do odkażania, a w drugiej produkty spożywcze do szybkiego przygotowania: ryż, makarony, sosy, wodorosty, wodę, itp. Dodatkowo
osoby z niską pensją lub ci, którzy mają własny mały biznes, dostają pieniądze
w zależności od liczby osób w rodzinie.
źródło: http://blog.naver.com/
źródło: http://blog.naver.com/
Donald.pl: Wróćmy jeszcze do masek. Jak powszechnie wiadomo są one elementem codzienności azjatyckich miast. U nas ludzie raczej robią podśmiechujki. Pokutuje mit, że powinni ją nosić tylko ludzie zarażeni, a taka maska nic nie daje.
Marta:
Maski są bardzo drażliwym tematem na zachodzie, a tutaj codziennością. W czasach epidemii bardziej zwracamy na nie uwagę, do wielu miejsc, takich jak urzędy, czy przychodnie nie zostaniemy wpuszczeni bez masek. Większość firm nakazała swoim pracownikom noszenie ich, a osoby pracujące w usługach, czy handlu muszą dodatkowo mieć rękawiczki. Nawet jeśli przyjmiemy, że maski nie chronią nas przed zachorowaniem, zakłada się je się głównie po to, żeby nie zarazić innych. Nikt nie może mieć stuprocentowej pewności, że jest zdrowy, ale jeśli wszyscy będą je nosić, to automatycznie nikt nie będzie roznosił choroby.
Donald.pl: A myślisz, że to miało wpływ na spadek liczby zachorowań i nierozprzestrzenianie się wirusa?
Marta:
Na pewno miało to wpływ na liczbę zachorowań. Ponad 90% wszystkich potwierdzonych przypadków jest w Daegu i w okolicznej prowincji. Mimo iż miasto nie zostało zamknięte, a ludzie mogli podróżować bez większych ograniczeń, wirus nie rozniósł się aż tak bardzo po kraju. Dzięki maskom nieświadomi nosiciele, mimo korzystania z komunikacji miejskiej, nie zarażali innych.
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
Donald.pl: A twoje życie, osoby mieszkającej pod Seulem, jakoś się zmieniło? Bo z twoich słów wynika, że nie tak bardzo.
Marta:
Obeszło się bez zbędnej paniki. Tak jak wszyscy tutaj unikamy niepotrzebnych wyjść z domu i dużych skupisk ludzi, nosimy maski i bardziej dbamy o higienę poza domem, ale życie toczy się dalej. W wielu miejscach, np. w sklepach i marketach umieszczono teraz żele antybakteryjne, z których ludzie chętnie korzystają. Wzrosła na pewno świadomość na temat higieny i tego, jak ważne jest mycie rąk.
Donald.pl: Rozumiemy, że jedzenie na półkach jest i co najważniejsze: można spokojnie kupić papier toaletowy.
Marta:
Nie ma problemów ze zrobieniem zakupów, a sklepy były i w dalszym ciągu są dobrze zaopatrzone. Jedyny problem dotyczy dostępności masek, ponieważ większość ludzi wykupiła je zanim wirus się rozhulał na dobre.
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
Donald.pl: Jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: testy. W Korei przeprowadza się ich bardzo dużo. Każdy może się zbadać? Tak zwyczajnie za darmo?
Marta:
Tak. Na początku kierowane na testy były tylko osoby, które wracały z Chin lub miały kontakt z kimś zarażonym i występowały u nich symptomy choroby, jednak po wybuchu lokalnej epidemii każdy może bez problemu poddać się testom.
Donald.pl: To pewnie zasługa służby zdrowia na wysokim poziomie?
Marta:
Jasne, służba zdrowia jest tutaj świetnie rozwinięta, mamy jeden z najlepszych systemów opieki zdrowotnej na świecie. Są tutaj zarówno prywatne placówki, jak i te publiczne. Dodatkowo w celu odciążenia szpitali powstały tzw. kliniki drive-through, w których to możemy poddać się testom na obecność koronawirusa bez wychodzenia z samochodu, a wyniki przyjdą do nas SMS-em po kilku godzinach.
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
Donald.pl: A co nielegalnymi emigrantami? Można się zbadać i nie będzie jakiś dodatkowych kosztów czy problemów ze strony państwa?
Marta:
Wygląda to tak, że według zaleceń ministerstwa zdrowia, wszyscy, którzy przebywają w kraju nielegalnie i podejrzewają u siebie wirusa, mogą bez konsekwencji się przebadać i w razie czego także leczyć. Lekarze zostali zwolnieni z obowiązku zgłaszania takich osób.
Donald.pl: Nieźle. Dobra, to jeszcze kwestia słynnej już na cały świat pacjentki nr 31.
Marta:
Nie wiadomo ile osób tak naprawdę zaraziła pacjentka nr 31 i kto zaraził ją, ale wg oficjalnych danych, sekta do której należy, czyli Kościół Jezusa Shincheonji odpowiada za ponad 60% wszystkich zachorowań w Korei. Pacjentka nr 31 mimo wyraźnych zaleceń kwarantanny jeździła po kraju i zarażała innych. Wzięła m.in. udział w dwóch mszach, w których uczestniczyło ok. 1000 osób. Rząd starał się szybko opanować sytuację i zamknął kościoły Shincheonji. Przełomem w sprawie było zdobycie listy wszystkich członków tej sekty (ponad 200 tys. osób!) i przeprowadzenie u nich testów na obecność koronawirusa. Lista ta trafiła z resztą później do internetu i wywołała niezłe zamieszanie, gdyż wielu ludzi nie miało pojęcia, że ich rodzina, czy przyjaciele również do nich należą.
Donald.pl: No tak, na terenie Korei działa wiele sekt, ale jaki jest stosunek do nich przeciętnych Koreańczyków?
Marta:
Koreańczycy, których znam, bardzo negatywnie wypowiadali się na temat Shincheonji jeszcze przed epidemią, więc łatwo się domyślić, że agresja w kierunku tego kościoła się tylko zwiększyła. Ludzie domagają się rozwiązania sekty, kary dla założyciela kościoła, itp.
źródło: https://www.instagram.com/mamawkorei/
Donald.pl: Czyli apele w Polsce o nieuczęszczanie na msze są jak najbardziej słuszne?
Marta:
Uważam, że tak. Kościoły w Polsce są bardzo zatłoczone, a widać na przykładzie Korei jak wiele osób może zarazić się w ten sposób.
Donald.pl: Powiedz jeszcze coś o specyficznym podejściu Korei do danych osobowych. Dane zakażonych są oficjalnie ujawniane?
Marta:
Do wiadomości publicznej podawane są podstawowe informacje na temat każdego chorego, tak aby ci, którzy mieli z nimi kontakt, wiedzieli o zagrożeniu i mogli się przebadać. Nie są ujawniane nazwiska, ale podawana jest płeć, wiek, dzielnica w której ci ludzie mieszkają, a także ujawniane jest gdzie i w jakich godzinach przebywali poza domem i czy nosili maski. Było kilka przypadków, w których okazywało się, że ludzie wiedli podwójne życie, np. pani, która za dnia pracuje w biurze nocami dorabiała w karaoke, albo pan, który po pracy odwiedzał motele w wiadomym celu.
Donald.pl: I chyba tak wyszło na jaw, ze pierwszym zarażonym z zagranicy okazał się Polak?
Marta:
Polak był pierwszym chorym obcokrajowcem po ogłoszeniu pandemii, ale nie był pierwszym zarażonym z zagranicy. Pacjentem nr 1 w Korei była Chinka, która została zatrzymana i zdiagnozowana jeszcze na lotnisku. Licząc razem z nimi, było już w sumie 60 chorych przyjezdnych. Głównie byli to Chińczycy i Amerykanie, reszta, tak jak ten Polak, to pojedyncze przypadki.
Donald.pl: I jeszcze kwestia śmieszkowania. Polski internet oczyście jest pełen heheszków z koronawirusa. Ten anglojęzyczny też. A u was jest to zjawisko czy może nie wypada?
Marta:
Były heheszki jak wszędzie. Na szczęście mimo dużej liczby memów, większość ludzi podeszła do tego na poważnie i przestrzegała zaleceń. Nawet ci, którzy śmieszkowali w internecie, wychodzili z domu w maskach, żeby nie odstawać od innych. Żarty głównie dotyczyły Chińczyków i Shincheonji, ale także życia w kwarantannie, czy przymusu noszenia masek. Nikt nie wiedział w jak będzie wyglądała przyszłość, więc sporo osób próbowało obrócić to w żart.
Donald.pl: To jeszcze na koniec: powiedz czego w Polsce możemy nauczyć się od Koreańczyków?
Marta:
Troski o dobro ogółu. Ludzie tutaj starają się dostosować do obecnej sytuacji, przestrzegają kwarantanny i zaleceń rządu. Nikt nie chce być tym, który nawet nieświadomie zarazi innych.
Donald.pl: Dzięki za rozmowę i trzymaj się tam w tej Korei!